piątek, 27 grudnia 2013

Pieniny i jeszcze wyżej

Po świątecznym obżarstwie nadszedł czas na spalenie wszystkich zbędnych kalorii. W sobotę, 27 grudnia, wraz z dwójką znajomych, wyruszyliśmy samochodem na południe Polski. Naszym celem było Krościenko nad Dunajcem - niewielka miejscowość leżąca w Pieninach. Po ok. dziewięciu godzinach spokojnej jazdy byliśmy na miejscu.

Pieniny to raczej górki, a nie góry i właśnie dzięki temu są tak urokliwe. Najwyższy szczyt to Wysoka - 1050 m.n.p.m.
Idealnym sposobem na spędzanie wolnego czasu w Pieniach są piesze wycieczki. Zwłaszcza wiosną, latem i jesienią. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że my mieliśmy temperatury iście wiosenne postanowiliśmy trochę się powspinać. Dodam, że szlaki turystyczne nie są zbyt wymagające i każdy sobie na nich poradzi.
Zdobyliśmy Trzy Korony i Wysoką, podziwialiśmy widoki z Sokolicy, delektowaliśmy się każdą minutą spędzoną w Pieninach.

Z Krościenka do Słowacji jest przysłowiowy rzut beretem w związku z czym i na Słowację dotarliśmy. Odwiedziliśmy kompleks klasztorny z XIV w. Czerwony Klasztor. Podczas wizyty spacerowaliśmy po niewielkich krużgankach i podziwialiśmy wnętrza malutkiego kościoła. Wstęp 3 euro. Również po stronie słowackiej, jakieś 50 km od Krościenka, znajduje się Bielska Jaskinia opisywana w przewodnikach jako jedna z najpiękniejszych jaskiń Tatr słowackich. Taki oto opis skusił nas na wycieczkę do jaskini. Rzeczywiście jaskinia niczego sobie. Momentami stalaktyty i stalagmity  miały tak cudowne formy, że ze zdumienia przecierałam oczy. Jednak w porównaniu do tego co zobaczyłam w Jaskini Demanowskiej, Jaskinia Bielska wypadła przeciętnie. No może trochę więcej niż przeciętnie. Zwiedzanie jaskini odbywało się oczywiście z przewodnikiem. Trwało ok. 70 minut.

Wypada również wspomnieć o wizycie w słynnym Zamku w Niedzicy, który został wniesiony w XIV w. Zwiedzanie zamku trwa jakieś 40 minut. Żadnych duchów nie spotkałam choć podobno często snują się w obrębie zamku.

Korzystając z okazji postanowiliśmy także udać się do Kuźnic k. Zakopanego i stąd żółtym szlakiem na Halę Gąsienicową, a potem na Kasprowy Wierch. Niestety warunki atmosferyczne pozwoliły tylko na rosół w Murowańcu. Za mocno wiało i wejście na Kasprowy raczej do przyjemnych by nie należało. Tak więc po pożywnej zupie, szlakiem niebieskim zeszliśmy z Hali do Kuźnic i wróciliśmy do Krościenka. No cóż, na szlakach było przyjemnie, na Zakopiance niestety mniej. Znaleźliśmy objazdy tak więc w sumie nie było aż tak źle. Myślę jednak, ze gdybyśmy spodziewali się w czwartek takich korków to byśmy raczej nie zdecydowali się na Halę Gąsienicową. Fenomen Zakopanego jest dla mnie nieodgadniony :) Zastanawia mnie ile trzeba mieć w sobie determinacji, żeby wiedząc, że Zakopianka będzie zakorkowana pchać się w upalne, lipcowe czy też sierpniowe dni do tego miasteczka. Hmmm... ja raczej swoich wakacyjnych dni nie zamierzam trwonić stojąc w korkach lub w kolejce na Giewont :)

Jak już wcześniej wspominałam, pogodę mieliśmy iście wiosenną, jednak mimo to udało się nam wyskoczyć na narty. Krościenko jest otoczone sporą ilością stoków narciarskich, każdy znajdzie tu coś dla siebie. My szusowaliśmy w Kluszkowcach.

Zapewniam, że w Pieninach dla każdego coś dobrego:).

PRAKTYCZNIE:

Zakwaterowanie:
  • Crosna SPA - pensjonat godny polecenia, przemili właściciele, dobre jedzenie, komfortowe pokoje.
Jedzenie:
  • Karczma u Walusia - dobre jedzonko w przystępnej cenie
  • Karczma Pienińska - tego miejsca nie polecam, jedzenie niezbyt smaczne - mi trafił się np. barszcz z proszku
  • U Zosi - zamówiłam tu pizzę, niestety była tak tłusta, że nie byłam w stanie jej zjeść, hmmm... Kuchenne Rewolucje na niewiele się zdały. Dobre były natomiast sałatki.
Atrakcje: