niedziela, 24 września 2017

Boskie Gozo


Gozo to mała wyspa leżąca rzut beretem od Malty. Mała, ale w żaden sposób nie umniejsza to jej atrakcyjności. Mile zaskakuje. Ma w sobie to coś, co sprawiło, że ulegliśmy jej urokowi, ale po kolei.

Na Gozo z Malty można dostać się kursującym przez całą dobę promem. Dotrzecie do niego oczywiście komunikacją miejską lub tak jak my, samochodem. Auto po raz kolejny okazało się rewelacyjnym sposobem na zwiedzanie. Nie zmienia to faktu, że wstaliśmy wcześnie rano. Zależało nam, aby na Gozo znaleźć się jak najwcześniej i maksymalnie wykorzystać dzień. Pomimo tego, że z hotelu wyjechaliśmy ok. 8:00, to mieliśmy lekkie obawy, że nie uda nam się "załadować" na prom. Koniec końców jakoś się zmieściliśmy i nie musieliśmy czekać 45 minut na kolejny. Po ok. 25 minutach dobijaliśmy do protu Mgarr na Gozo. Wyspa należała do nas.


Na pierwszy ogień poszła stolica Victoria, zwana niegdyś Rabatem. Pierwsze minuty z tym miastem nie zapowiadały nic dobrego. Znalezienie miejsca parkingowego graniczyło z cudem. Krążyliśmy, krążyliśmy i nic. W końcu zdecydowaliśmy się wyjechać nieco poza centrum i udało się zaparkować. Od tego momentu miasto zaczęło zdobywać nasze serca.


Zauroczyły nas wąskie uliczki, placyki, budownictwo. Kawiarenki, bary, sklepiki i kramy z lokalnymi produktami. Większość czasu spędziliśmy spacerując po Rabacie. Z dwóch godzin zaplanowanych na niewielką stolicę nagle zrobiły się cztery. Czas zdecydowanie nie był naszym sprzymierzeńcem. Jednak jak tu nie usiąść w jednej z kawiarenek na Placu Niepodległości i nie napić się kawy? Placu zwanym także miejscem spotkań, sercem miasta. Miejscu gdzie się rozmawia, targuje, smakuje. Jak tu nie uciąć krótkiej pogawędki ze starszawą Panią, która ukryta w jednej z wąskich uliczek staranie dzierga słynne serwetki? Nie byliśmy w stanie sobie tego odmówić. Daliśmy ponieść się atmosferze miasta.


Nie odmówiliśmy sobie oczywiście także wizyty w słynnej Cytadeli Il-Kastel. Dumnie wznosząca się na wzgórzu fortyfikacja w ostatnich latach została zrewitalizowana. Pięknie zrewitalizowana. Małym utrudnieniem były dla nas wszędobylskie schody. Poradziliśmy sobie jednak z tym problemem. Najpierw Wojtek zrobił rundkę, a następnie ja. Panorama rozciągająca się z fortu zrobiła na mnie piorunujące wrażenie i choćby dla tego widoku warto zdecydować się na wizytę w cytadeli. Generalnie każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jest katedra, kilka wąskich, klimatycznych uliczek, domy z zabytkowymi kołatkami, stare więzienie czy muzea. Il-Kastel to trochę takie miasto w mieście, do którego zobaczenia zachęcam.


Ze stolicy udaliśmy się do kolejnego punktu naszej wyprawy - klifów Sanap. Wg mnie zdecydowanie bardziej okazałych od klifów Dingli na Malcie. Wzdłuż klifów prowadzi asfaltowa dróżka, po której bezpiecznie i wygodnie mogliśmy przemieszczać się z wózkiem i podziwiać widoki. W samotności. Tylko my, wiatr, morze i wysokie skały obmywane przez wodę. Miejsce wydało nam się dzikie, nieokiełzane, piękne.


Spacer wzdłuż klifów zajął z pół godziny. Z dojściem do "promenady" może trochę więcej, ponieważ auto trzeba zostawić przy głównej drodze łączącej miejscowości Xlendi i Ta'Cenc. Z obu nie jest zresztą zbyt daleko by dojść piechotą, ale trzeba wziąć pod uwagę niemiłosierny upał. Do klifów prowadzi niby asfaltowa, w nie najlepszym stanie droga, a spacer nią już sam w sobie stanowi niezłą atrakcję. Jest po prostu ślicznie.


Z klifów ruszyliśmy do pobliskiego malutkiego kurortu Xlendi, położonego nad uroczą zatoczką. Wydaje się, że większość budynków to hotele i pensjonaty postawione dla turystów. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo nam się tam podobało. W miasteczku panuje bardzo przyjemna i spokojna atmosfera. Tak jakby czas płynął tam znacznie, znacznie wolniej. Totalny flow. I jeszcze te widoki. Jeżeli kiedykolwiek uda nam się ponownie wybrać na Maltę to noclegi w Xlendi będą obowiązkowe. To kurort gdzie w mojej opinii można wypocząć przez wielkie W. Bez straganów, reklam, roznegliżowanych brzuchatych panów. Miejsce idealne dla tych, którzy lubią spokój i ciszę.


W planach mieliśmy tego dnia objechać niemal całą wyspę. Zobaczyć większość atrakcji. Jednak plany planami, a życie życiem, szczególnie jak podróżuje się z dzieckiem. Co by nie mówiono i nie pisano, podróżowanie z dzieckiem to wyrzeczenia - mniejsze i większe. Trzeba być tego świadkowym decydując się na wyprawy z  maluchem, ale to temat na zupełnie inny post. Olaf zaczął się robić marudny, zmęczony, znudzony. Musieliśmy zrewidować nasze plany. Postanowiliśmy zahaczyć o słynne Azure Window, a w zasadzie miejsce gdzie jeszcze parę dni wcześniej stało i na tym zakończyć objazd po Gozo.


Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Odpaliliśmy auto i ruszyliśmy w kierunku Dwejry (tam niegdyś znajdowało się miejsce o nazwie Azure Window). Szczerze napiszę, że miejsce, w pobliżu którego wznosił się słynny łuk i tak jest warte zobaczenia. Słońce powoli zaczynało się zbliżać do styku morza i nieba, więc gra kolorów sprawiła, że otaczająca nas rzeczywistość była jeszcze ciekawsza. Moglibyśmy tam siedzieć długo i podziwiać widoki, ale musieliśmy się zbierać. Ostatnie zerknięcie na morze, na skały, na zachodzące słońce i w drogę. Prosto na prom.


Gozo nas zdecydowanie uwiodło, nie wiem czy nie bardziej nam się tam podobało niż na Malcie. Było spokojniej. Na wyspie nie odczuwało się tego miejskiego pędu. Urzekły nas pola, łąki, wysokie klify. Cisza i spokój. Ta wiejskość, której nam na co dzień brakuje tu w Gdańsku. Gozo mówimy "zdecydowanie tak" i chcielibyśmy tam wrócić na krótki urlop.

PRAKTYCZNIE:

Jak dotrzeć na Gozo:
  • Gozo nie ma swojego lotniska więc jedynym wyjściem jest prom z Cirkewwy. Ceny biletów i rozkład połączeń dostępne są na stronie internetowej armatora (link). Mówiąc w skrócie: za samochód i 2 osoby dorosłe zapłaciliśmy ok. 21 euro, a promy kursują przez całą dobę co ok. 45 minut (rzadziej w nocy). Co ciekawe, opłatę za bilet uiszcza się dopiero w drodze powrotnej na Maltę, niezależnie od długości pobytu. Wynika to z prostego powodu - jest to jedyny (cywilizowany) sposób na wydostanie się z wyspy.
Poruszanie się po wyspie:
  • Autobusem - Wyspa jest bardzo mała (ok. 10 km długości), a jej centralnym punktem jest Victoria (Rabat). Schamat komunikacji miejskiej przypomina gwiazdę, której centralnym punktem jest właśnie to miasto. Warto pamiętać, że bilety obowiązujące na Malcie, nie są honorowane na Gozo.
  • Samochodem, piechotą, rowerem, hulajnogą, na wrotkach, deskorolce - Co kto lubi, wszędzie blisko.
Co zobaczyć na Gozo:
  • Victoria (Rabat) - Największe miasto na wyspie, będące jej umowną stolicą. Warto zarezerwować parę godzin (3-5) na spacer uliczkami, chwilę relaksu w jednej z kawiarenek i zwiedzanie cytadeli.
  • Xlendi Bay - malownicza zatoczka wcinająca się w głąb lądu, nad którą powstał niewielki, ale urokliwy kurort. Warto tu przyjechać po południu, gdy słońce zacznie już opadać ku morzu lub po prostu spędzić kilka dni rozkoszując się spokojem. 
  • Klify Sanap i Ta'Cenc - Najwyższe klify na Gozo i zapierające dech w piersiach widoki. W przeciwieństwie do klifów Dingli na Malcie, można podejść na samą ich krawędź, dzięki czemu widoki też są lepsze.
  • Dwejra - Niegdyś wszyscy przyjeżdżali w to miejsce, aby zobaczyć Azure Window. Tego już jednak nie ma, ale wciąż warto tu przyjechać. Są tu piękne widoki na klify i ulubioną skałę Joannitów, szczególnie o zachodzie słońca. Ciekawym punktem jest też tzw. wewnętrzne morze, nad którym powstała urokliwa wioska rybacka. 
  • Bazylika Ta'Pinu - Taka Maltańska Jasna Góra, do której ciągną pielgrzymki z całej Malty. Kościół przez większość czasu jest zamknięty.
  • Wied Il-Mielaħ - Mniej znana wersja Azure Window znajdująca się na północnym brzegu wyspy.
  • Wied il-Għasri - Urokliwy wąwóz/zatoczka na północnym brzegu wyspy.
  • Ramla Bay - Największa i najładniejsza plaża na Gozo. Niestety nie udało nam się jej odwiedzić.
Gdzie i co zjeść na Gozo:
  • Restauracja El Dorado - byliśmy tylko w tym jednym miejscu, ale z całego serca polecamy. Maltański królik i baranina. Dwa wyśmienite dania, najlepsze z całej podróży na Maltę. Restauracja jest położona na przedmieściach Victorii (Rabatu), ale jest to tak małe miasto, że z centrum można tu dojść w 15 minut. Adres: Triq Giorgio Borġ Olivier, Ir-Rabat.

1 komentarz

  1. To zdecydowanie najpiękniejsze miejsce na ziemi! Byłam już tak kilka razy i ciągnie mnie następny raz! Myślę, że pożyczka online może rowiazać mój problem. Chyba kupię bilety bo zachęcił mnie ten spis :)

    OdpowiedzUsuń