środa, 17 stycznia 2018

Zatoka wraku


Największą atrakcją na Zakynthos jest bezapelacyjnie miejsce o nazwie Navagio Beach, znane wśród Polaków jako Zatoka Wraku. Jest to, wg wielu rankingów, jedna z najpiękniejszych plaż na świecie. Na naszej liście także to miejsce plasuje się dość wysoko pomimo faktu, że za plażami i tłumem nie przepadamy.

Żeby dotrzeć na tę rajską plażę przed tzw. godzinami szczytu, wstaliśmy dosyć wcześnie. Będąc u celu okazało się, że nie dość wcześnie.. Wynajętym samochodem  dotarliśmy do Porto Vromi, gdzie wykupiliśmy rejs do Zatoki Wraku, połączony z oglądaniem mniej okazałej wersji Blue Caves.


Po kilkunastu minutach oczekiwania załadowaliśmy się na średniej wielkości łajbę i wypłynęliśmy. Tym razem mieliśmy szczęście - chętnych na rejs nie było zbyt wielu. Swobodnie mogliśmy przemieszać się w każdą stronę, a przy tym podziwiać klify i wystające z wody formacje skalne. Widoki po drodze cudowne! Ogromne białe klify u stóp których można było wypatrzeć malutkie plaże i błękit wody tworzyły piękne połączenie.


Po około 20 minutach szybkiego rejsu dotarliśmy do Navagio Beach. Chybcikiem wyładowaliśmy się z łodzi i uciekliśmy w cień. Słońce prażyło już dość mocno. Amatorów cienia nie było zbyt wielu, ale biorąc pod uwagę, że słońce z każdą minutą zagarniało kilka metrów plaży, musieliśmy kombinować. Pomimo tłumów, które atakowały z każdej strony podobało nam się tam. Urzekła nas plaża, bialutki piasek i woda o tak nieziemskim kolorze jakiego jeszcze nie widzieliśmy. Słynny wrak już mniej, choć bez niego to pewnie nie byłoby to samo.


Jak już przy nim jesteśmy to napiszę, że jego historia zaczęła się w Glasgow w 1937 r., kiedy to wypłynął po raz pierwszy jako statek towarowy "Saint Bedan". W 1964 r. wszedł w posiadanie Greków i zmienił nazwę na "Meropi". Po dwóch latach ponownie został przechrzczony - na "Charis". Pod tą nazwą pływał do 1975 roku, gdy statek odkupił nijaki Lasikatos z Pireusu i zmienił jego nazwę na "Panagiotis". Od tego momentu historia jednostki staje się dziurawa i nie do końca jasna. Także data zatonięcia do dnia dzisiejszego jest zagadką. Jedne źródła podają rok 1980, inne 1982. I bądź tu mądry/a. 


Tu i tam krążą opowieści, że w ostatni rej wypłynął jako statek przemytniczy. Jedne źródła podają, że załadowany był papierosami dla włoskiej mafii. Inne, że alkoholem i prostytutkami. Cokolwiek przewoził namierzyła go grecka straż przybrzeżna. Zaczął się pościg, którego finałem było znalezienie się wraku "Pantagiotis" w zatoce. Co do tego w jaki sposób się on tam znalazł, po raz kolejny jest kilka historii. Jedna z wersji mówi, że statek osiadł na pobliskiej mieliźnie podczas sztormu. Grecy chcąc zaoszczędzić na holowaniu, "wyrzucili" go na pobliskiej plaży. Inna z kolei związana jest z poszukiwaniem przez mieszkańców wyspy atrakcji. Szukali, szukali i koniec końców wciągnęli statek na wyspę dopisując do tej sytuacji całą tą legendę.


Trzeba przyznać, że, tak czy siak turystów jest co nie miara. I to w tej chwili raczej nie zasługa wraku, który z bliska nie wygląda zachęcająco.

Półtorej godziny, które mieliśmy do wykorzystania na plaży, spędziliśmy na leżakowaniu, pluskaniu się w turkusowej i mętnej wodzie, uciekając tylko co jakiś czas podpływającym łodziom, czy po prostu gapieniu się przed siebie. Czas przeznaczony na plażowanie minął szybko. Łódź przypłynęła po nas o wyznaczonej godzinie i zaczęliśmy kolejny punkt programu - skromniejszą wersję Blue Caves. Tym razem podziwianie "niebieskich jaskiń" było przyjemne. Nie było tłoczno, więc na spokojnie mogliśmy się rozejrzeć. Nasza łódź wpływała do jaskiń to od strony dziobu, to od strony rufy.  Wycieczkę zakończyliśmy pstrykając zdjęcie skalnemu Posejdonowi.


Wycieczkę zaliczam do bardzo udanych. Strzałem w dziesiątkę był pomysł wykupienia jej w Porto Vromi. Dzięki temu trafiliśmy na niewielką łódkę, nie załadowaną maksymalnie turystami. Zapewne przyjemniej byśmy spędzili czas gdybyśmy wyruszyli z domu z pół godziny szybciej, ale i tak było super. Gdy wyruszaliśmy, samochodów przy porcie było niewiele. Niecałe 3 godziny później było ich już zatrzęsienie.


Zatokę wraku można podziwiać także w zupełnie innych okolicznościach. Mam tu na myśli spoglądanie na to miejsce z góry. Widok jest naprawdę zacny. Dla turystów został przygotowany specjalny balkonik, z którego można spoglądać w dół. Bardziej odważni i żądni jeszcze bardziej zacnych widoków mogą udać się "nielegalną" ścieżką w miejsce, z którego widok jest mega rewelacyjny. Ścieżki tej nie da się przegapić. W tą i z powrotem drepczą nią dziesiątki turystów. Krótki odcinek, który dzieli ich od celu warto pokonać chociażby w trampkach ponieważ momentami jest niezbyt bezpieczne. Przemierzyliśmy ten odcinek i polecamy.


Wracają z Porto Vromi zatrzymaliśmy się w pobliżu miasteczka Anafonitria. Miejsce to słynie z najstarszego na Zante monastyru. Jego historia sięga XV w., kiedy to u wybrzeży Zante rozbił się statek płynący z Konstantynopola. Okoliczni pasterze wyłowili z morza ikonę Matki Boskiej, która była przewożona na statku i własnie dla niej wybudowano monastyr. Dwa wieki później w monastyrze zamieszkał Dionizos, który dziś jest patronem wyspy. Ów Dionizos udzielił tam schronienia mordercy swojego brata. Fakt przebaczenia tak haniebnej zbrodni uczynił go świętym patronem przebaczenia. 24 sierpnia wyspa obchodzi dzień swojego patrona. Podobno warto w uroczystościach uczestniczyć. Nam pozostało nacieszyć oko zabudowaniami klasztoru, które przetrwały pomimo licznych trzęsień ziemi. Czuć tam ducha historii. Niestety trafiliśmy na moment, gdy wraz z nami, klasztor zwiedzali turyści z trzech autokarów. Tłok, ścisk i generalnie mało komfortowo. Myślę, że gdybyśmy nie trafili na autokarowy bum to miejsce byłoby jeszcze przyjemniejsze. Monastyr to kawał historii Zante, więc wydaje mi się, że warto jemu poświęcić chociażby kilkanaście minut.


Dzień, jak widać, obfitował w rożnego rodzaju atrakcje. Zakynthos po raz kolejny nas zachwycił.

PRAKTYCZNIE:

Jak dotrzeć do Zatoki Wraku?
  • My rekomendujemy wycieczkę z Porto Vromi, czyli z miejsca położonego zdecydowanie najbliżej słynnej Zatoki Wraku. Sam czas dotarcia do Zatoki jest dość krótki, widoki po drodze obłędne, a i samo Porto Vromi jest warte zobaczenia. Koszt niemal 3-godzinnej wycieczki to 15 euro od osoby dorosłej. Dzieciaki gratis. Warto wiedzieć, że są dwa Porto Vromi, teoretycznie położone 200 metrów od siebie, a w praktyce 16 km. Ze względu na ukształtowanie terenu, szybkie dotarcie z jednego portu do drugiego jest prawie niemożliwe. Zdaje się, że więcej łodzi cumuje w północno-zachodnim Porto Vromi.
  • Drugą opcją jest wycieczka z Agios Nikolaos. Często jest ona połączona z oglądaniem Blue Caves. Dystans do Zatoki Wraku też jest zdecydowanie większy, więc myślę, że jest mniej czasu na samej plaży Navagio w Zatoce Wraku. Ceny niestety nie znamy, ale wycieczka do samych Blue Caves z Agios Nikolaos kosztowała 15 euro.
Punkt widokowy na Zatokę Wraku:
  • Nie skłamię pisząc, że to jeden z najładniejszych widoków na świecie. Sam punkt widokowy znajduje się tutaj. Dla najlepszego widoku trzeba się przejść miejscami niebezpieczną ścieżką wzdłuż klifu. Cel wyznacza maszt z grecką flagą. 

3 komentarze

  1. Bardzo interesujące miejsce, na pewno warto je odwiedzić. Być może w przyszłości mi się to uda. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomocny opis,o której wyjechaliście do Porto Vromi?

    OdpowiedzUsuń