poniedziałek, 19 listopada 2018

Nazare


Głucho i ciemno, jednak nie ma co się dziwić. Jest już dosyć późno, kilkanaście minut po północy. Środek tygodnia. Jesteśmy zmęczeni. Cztery godziny lotu, odbiór samochodu, montaż fotelika i prawie półtorej godziny jazdy do celu. Jesteśmy w Nazare. Marzy mi się wygodne łóżko. Całe szczęście marzenia się spełniają. Wojtek dosyć szybko ogarnia sytuację z zameldowaniem. Zasypiam. Olaf zasnął w samochodzie. Kierownik wycieczki jak zwykle ma inny plan. Radosny idzie przywitać się z miastem, usiąść na pierwszym portugalskim piwie, choć zegarki wskazują cyfrę 1. 

Olo i ja miasto zaczynamy poznawać dopiero gdy słonce jest już wysoko. Nazare budzi się bardzo leniwie. Zapowiada się przepiękny dzień. Bezchmurne niebo jest tego najlepszym zwiastunem. Jemy śniadanie w kawiarni na Praça Sousa Oliveira i śmigamy na plażę. A na plaży pustka. Tylko nasza trójka. Nie żebym narzekała. Szalejemy ile wlezie, a właściwie Olaf szaleje, na plażowym placu zabaw. Potem idziemy popatrzeć na ocean. Dziś bardzo spokojny. Nie zawsze jednak tak jest. Warto wiedzieć, że to w Nazare bije się rekordy świata surfowania na najwyższych falach. Jak czytam w Wikipedii, w 2011 r. hawajski surfer Garrett McNamara surfował po rekordowej fali o wysokości 23,8 m, a już dwa lata później sam pobił ten rekord.


Powoli na złotym piasku zaczynają rozkładać się plażowicze. Cały czas jednak jest spokojnie, przyjemnie, nietłoczno. W końcu jesteśmy poza szczytem sezonu. Pobyt na plaży sprawia mi wielką przyjemność, a nie często się to zdarza.


Nazere to jednak nie tylko plaża. Zaczynamy od bulwaru. Z minuty na minutę podoba mi się tu coraz bardziej. Tak to ja mogę urlopować! Słońce, niesamowity spokój sprzyjający odpoczynkowi i przyjemna dla oka architektura. Po wślizgnięciu się w wąskie uliczki miasteczka ulegamy dalszemu zachłyśnięciu Nazare. Nie atakują nas piszczące pieski czy tandetne świecidełka. Białe elewacje budynków tworzą fajny klimat. Zbliża się pora lunchu więc w kawiarniach i restauracjach robi się gwarno. Spacerujemy i zaczynamy żałować, że zaplanowaliśmy tu tylko jedną noc. Ta mała miejscowość skradła nasze serca-całej trójki! Co konkretnie? Nie potrafię odpowiedzieć. Chyba autentyczna atmosfera, spokój, szum oceanu, specyficzny zapach unoszący się w wioskach rybackich (nie mylić ze smrodem). Szwendamy się wąskimi uliczkami, zaglądamy to tu, to tam. Zwiedzamy halę rybno-warzywną. Większość z wyłożonych ryb widzę po raz pierwszy. Od czasu do czasu mijamy kobiety z zarzuconymi na biodra kilkoma spódnicami. To taka tutejsza tradycja. Gdy rybak wypływał na połów, jego żona wraz z wydłużaniem się jego nieobecności zakładała kolejną spódnicę (1 dzień jedna kiecka). Przeważnie kończyło się na siedmiu. Wygląda to dość ciekawie.


Czas leci jednak nieubłaganie. Po znakomitym obiedzie w restauracji A postanawiamy udać się do kolejnego punktu programu, czyli górnej części miasta - Sitio. Można się tam dostać na 3 sposoby:
  • schodami (trochę jest ich do pokonania);
  • kolejką (koszt w jedną stronę: dorosły - 1,2 euro / dziecko 4-12 lat - 0,90 euro);
  • samochodem.
Z związku z tym, że nie zamierzaliśmy wracać na plażę, zdecydowaliśmy się na trzecią opcję. W ciągu niespełna 10 minut jesteśmy na górze. Obchód zaczynamy od delektowania się słynną panoramą Nazare. Widok faktycznie jest niesamowity. Nawet mewy, które z reguły uciekają gdy się do nich zbliżam, są tak zapatrzone w te cuda, że nie reagują na spacerowiczów. A mają ten widok każdego dnia. Rewelacja! Powolnym krokiem przesuwaliśmy się wzdłuż białego muru wzniesionego na klifie i podziwialiśmy. W końcu przyszedł czas na barokowy kościół Nossa Senhora da Nazare. To bardzo ważne miejsce na sakralnej mapie Portugalii. Znajduje się w nim figurka Matki Boskiej z Nazare, a na dokładkę zdobiony jest VIII-wiecznymi azulejos. Ruch w kościele jest spory. Jedni wchodzą, drudzy wychodzą, a jednak można poczuć w jego murach podniosłą atmosferę.


Kolejnym ważnym miejscem w Sitio jest kapliczka Ermida da Memoria (XII w.). Legenda głosi, że zbudowana została na cześć cudu, który ocalił rycerza. Ów rycerz polując na jelenia zabłądził we mgle i... znalazł się nad urwista skałą. Gdy kopyta konia już się zaczęły osuwać, rycerz zaczął się modlić do Matki Boskiej. Jak się pewnie domyślacie przeżył. Muszę się jednak przyznać, że choć wioska jest niewielka nie dane nam niestety było trafić do kapliczki - z braku wiedzy ją przeoczyliśmy. 


W Sitio spędziliśmy zaledwie półtorej godziny. Zdecydowanie za krótko. Czas nas gonił. Choć się nam tam naprawdę podobało to musieliśmy ruszać dalej. Potem żałowaliśmy tego pośpiechu ponieważ miejsce, do którego tak się spieszyliśmy bardzo nas rozczarowało. O tym jednak będzie w następnym poście.

Podsumowując... Nazare wraz z Sitio są jak najbardziej godne polecenia. Można tam poplażować, pospacerować, zjeść pyszne owoce morza czy napić się rewelacyjnej kawy. Myślę, że to z jedno z fajniejszych miejsc na mapie Portugalii, do których udało nam się dotrzeć. Uważam wręcz, że była to największa, w sensie pozytywnym, niespodzianka naszego dwutygodniowego wyjazdu. Czuliśmy się tam rewelacyjnie, a pisząc teraz o tej miejscowości, żałuję, że mnie tam nie ma. Kto wie, być może los jeszcze nas kiedyś tam zaprowadzi.

PRAKTYCZNIE:

Gdzie zjeść w Nazare?

Restauracji w nazare jest bez liku, jednak najbardziej popularne wydaję się dwa miejsca leżące dosłownie obok siebie. Osobiście jedliśmy w drugiej z wymienionych restauracji i było znakomicie. Wojtek wziął sardynki, ja danie mięsne. Wszystko było pyszne. Ostrzegam, że w obu miejscach dość trudno o wolny stolik, ale to chyba dobrze:
  • A Tasquinha
  • Ala-Riba
Jak dojechać?
  • Do miasteczka dojeżdżają autobusy dwóch największych przewoźników w Portugalii, tj. Rodotejo i Rede Expressos. Aktualne rozkłady jazdy do sprawdzenia na stronach internetowych (nazwa jest linkiem).
  • Samochodem - nasza opcja. Z Lizbony to ok. 75 minut jazdy. Większość płatną autostradą.
Gdzie spędzić noc?
  • My spaliśmy w nowiutkim hotelu o nazwie By the Sea. Za czysty, ładnie urządzony pokoik z łazienką i balkonem zapłaciliśmy 200 zł za noc. Pokój może nie był duży, ale nic więcej nie było nam potrzebne. Niewątpliwą zaletą tego miejsca jest lokalizacja przy głównym placu miasteczka, kilkanaście kroków od plaży. Śniadanie serwowane w okolicznej kawiarni w cenie. Polecamy z całego serca!

Brak komentarzy

NAPISZ COŚ