środa, 30 marca 2016

Jedz i baw się w Luang Prabang

Luang Prabang

Moim skromnym zdaniem Luang Prabang to jedno z najbardziej urokliwych miast na świecie. Pewnie znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że nudno, że nieazjatycko i że drogo. No cóż, nie każdemu można dogodzić. Dla nas to był raj.

Miasto jest rzeczywiście cichutkie, spokojne i senne. Tak jakby czas zatrzymał się tam 100 lat temu, ale dla mnie to plus. Ogromny plus. Wypoczęłam tam jak nigdzie i nigdy dotąd... Muszę się zgodzić także z tym, że jest jakoś tak nieazjatycko. Ale czy to wada? Piękna architektura kolonialna, wszystko (przynajmniej w centralnej części miasta) odpicowane. Nie będę ukrywać, że lubię takie klimaty, uwielbiam gdy otacza mnie po prostu piękno. No i ceny... Rzeczywiście jest drożej niż np. w Chiang Mai. Jednak moim zdaniem nie ma co przesadzać, w porównaniu z krajami europejskimi jest nadal tanio...

niedziela, 20 marca 2016

Luang Prabang - I miss You...

Luang Prabang - Tak Bat

Do Luang Prabang przybyliśmy bardzo wcześnie, przed 5 rano. Brudni, głodni, zmęczeni, bez zarezerwowanego hotelu, ale żądni wrażeń. Miasteczko było jeszcze ciemne i głuche. Jeszcze, ponieważ już za chwilę mieliśmy stać się świadkami Tak Bat, czyli słynnej ceremonii ofiarowania mnichom darów. Nie spodziewałam się po tym wydarzeniu jakichś spektakularnych przeżyć, wrażeń, emocji. Niestety nie byłam w błędzie...

Gdy w końcu przybyliśmy na najpopularniejszą wśród turystów ulicę Sakkaline Rd, którą kroczą mnisi, panie ze sticky rice już rozkładały swoje kramy. Na chodniku porozstawiane były małe krzesełka, a zaraz przy nich rozłożone dywany. Te taboreciki były przygotowane przede wszystkim dla turystów, którzy już za chwile mieli tu tłumnie przybyć i zakupić cholernie drogi, jak na warunki laotańskie, ryż.

wtorek, 15 marca 2016

Jedziemy do Luang Prabang


No to jedziemy do Laosu. Tym razem skorzystaliśmy z usług biura turystycznego. W związku z tym, że zaczynał się high season postanowiliśmy nie ryzykować i kupić bilety dwa dni przed planowaną podróżą. Zrobiliśmy rekonesans cenowy i zakupiliśmy bilety do Luang Prabang za 1300 BHT.

Do LP z Chiang Mai można się dostać autobusem (tak jak my) lub łodzią. Długo zastanawialiśmy się, którą opcję wybrać. W końcu zdecydowaliśmy się na autobus przede wszystkim ze względu na czas. Autobus to dzień i noc podróży. Spływ Mekongiem trwa z kolei dwa pełne dni + 1 dzień na dojazd z Chiang Mai. Poza tym wiedzieliśmy, że w Laosie trochę tymi łodziami popływamy, więc nie specjalne mieliśmy ciśnienie na ten rodzaj transportu.

czwartek, 3 marca 2016

Doi Suthep


Jednym z najważniejszych punktów naszego pobytu w Chiang Mai była wizyta w Wat Phrathat Doi Suthep - świątyni znajdującej się ok. 20 kilometrów od miasta (jak się tam dostać opisaliśmy w informacjach praktycznych). W planie oczywiście wczesna pobudka. Na tyle wczesna, aby uniknąć tłumów. Niestety coś nie wyszło...znowu. Na przystanku autobusowym wylądowaliśmy ok. 9:00. Następnie czekanie aż zbierze się 10 osób i po 20 minutach ruszyliśmy.

Z budową Wat Phrathat Doi Suthep związana jest pewna legenda. Otóż dawno, dawno temu czyli w XIV wieku, w góry wysłano słonia z umocowanymi na jego szyi relikwiami Buddy. Zwierzę szło, szło, aż w pewnym momencie zatrzymało się, zatrąbiło, okręciło się trzy razy i uklękło w miejscu, w którym obecnie stoi kompleks sakralny.