Następny dzień przeznaczyliśmy na Grand Circuit. Zaczęliśmy od wschodu słońca nad Angkor Wat, który w przeciwieństwie do zachodu słońca, trochę nas rozczarował. Po zdjęciach znalezionych w Internecie obiecywaliśmy sobie bardzo dużo. Być może za dużo. Pobudkę zaplanowaliśmy na 3:00, potem na rower i ok. 4:00 byliśmy na miejscu, a razem z nami kilkaset osób. Stawik, znad którego robione są zdjęcia, został otoczony z każdej strony. Wszyscy oczekiwaliśmy nad wodą, aż dzień zacznie się budzić. A jak już słońce zaczęło powoli wstawać, wszyscy chwycili za aparaty i było słychać tylko pstryk, pstryk.
To co zobaczyłam, różniło się od tego, co widziałam na zdjęciach. Dlaczego? Ponieważ ci z lepszymi aparatami zaciemniali pół obiektywu specjalnym filtrem. Większość zdjęć przedstawiających wschód nad Angkor w książkach, gazetach itp. jest dość mocno podkolorowana. Według mnie wschód nad Angkor Wat jest z lekka przereklamowany, a z drugiej strony być w Siem Reap i jego nie zobaczyć...