Wilno


Tym razem po sąsiedzku - Litwa. Z jednej strony blisko, z drugiej strony jakoś tak nie po drodze. Gdy pojawiła się możliwość dotarcia do Wilna w godzinę zaczęłam namawiać Wojtka na zakup biletów lotniczych. Dość długo kręcił nosem. Dlaczego? Nie, bo nie! No i te wszędobylskie kościoły. Zanin tam dotarł, już wiedział, że mu się nie spodoba. Koniec końców udało się go namówić i niepełne cztery czerwcowe dni spędziliśmy w stolicy Litwy.

LOTNISKO W WILNIE

Nie sposób się na nim zgubić. Lotnisko jest naprawdę niewielkich rozmiarów. Do centrum miasta można się z niego dostać:
  • Pociągiem - stacja kolejowa Oro Uostas leży dosłownie ze 100 metrów od wyjścia z lotniska (idzie się do niej zadaszonym chodnikiem). W 8 minut dojedziemy do dworca centralnego, który notabene leży trochę na uboczu. Aktualny rozkład jazdy można sprawdzić TUTAJ wpisując Vilnius Airport jako stację początkową. Bilet na tą chwilę kosztuje 0,70 euro. 
  • Autobusem - przystanek znajduje się przy samym wyjściu z terminalu. Do centrum miasta kursują linie 1, 2, 3G, 4 i 88. Osobiście uważam, że autobus jest lepszym rozwiązaniem gdyż można nim dojechać do ścisłego centrum miasta, kursuje częściej, a podróż trwa w zależności od linii ok. 15-25 minut. Google zna dokładne trasy i rozkłady jazdy autobusów. Szczerze mówiąc to na google są bardziej aktualne rozkłady niż na tabliczkach przystankowych i na stronie przewoźnika. 

KOMUNIKACJA

Nie mieliśmy zbyt wielu okazji, aby z niej skorzystać. W zasadzie do wszystkich miejsc wartych zobaczenia można dojść piechotą. Miasto jest niewielkie, więc przemieszczanie się autobusem nie jest konieczne. 

CO ZOBACZYĆ W WILNIE

Do Wilna podeszliśmy od zupełnie innej strony niż większość turystów. Nastawiliśmy się na totalne zrelaksowanie, bez ganiania po kościołach i cmentarzach. Urzekły nas wąskie uliczki, którymi spacerowaliśmy godzinami, odremontowane zarzecze, skwer tybetański czy park miejski przy zakolu Wilenki. Nawet nastawiony tak sobie Pan Wojtek stwierdził, że Wilno jest całkiem fajne i można w nim solidnie wypocząć.
Poniżej prezentujemy subiektywną listę najciekawszych miejsc w Wilnie (kolejność nieprzypadkowa):
  • Republika Zarzecza - niegdyś alternatywna, dziś modna dzielnica Wilna, która ogłosiła symboliczną "niepodległość". To tu znaleźliśmy najfajniejsze kawiarnie, puby z kraftowym piwem i klimatyczne zakątki, takie jak SkwerTybetański czy galeria sztuki Užupio.
  • Cmentarz Bernardyński - swego rodzaju alternatywa dla obleganego cmentarza na Rossie. Położony też na Zarzeczu.
  • Park Bernardyński (znany również jako Park Miejski) - idealne miejsce na odpoczynek od zwiedzania. Dla dzieciatych ważną informację będzie, że są tu dwa duże place zabaw.
  • Spacer zakręconymi i ciasnymi uliczkami Wilna - każda podobna a jednak zupełnie inna. Warto zacząć od głównej turystycznej arterii miasta, czyli Pilies g. (ulica Zamkowa) i skręcać co rusz to w prawo to w lewo bez celu. Warto się zgubić, ale nie na tyle mocno, żeby pominąć takie perełki jak Literatų g. czy Stiklių g.
  • Kościoły i inne tym podobne - wstyd się przyznać, ale nie widzieliśmy ich zbyt wiele. Na pewno polecimy Kościół św. Anny i tradycyjnie Ostrą Bramę. Podobno warto zobaczyć Kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu, ale tam nie dotarliśmy.
  • Baszta Gedymina i Góra Trzech Krzyży - my mieliśmy okazję podziwiać panoramę tylko z tej drugiej, jako że wzgórze zamkowe było w kapitalnym remoncie. Nas te widoki nie zachwyciły, choć podobno z Baszty Gedymina są fajniejsze.

NOCLEGI

Jak w każdym większym mieście, każdy znajdzie coś dla siebie. Większość to oczywiście różnej klasy mieszkania przerobione na apartamenty. Cenowo też jest nie najgorzej. W samym sercu starówki można upolować przyzwoity apartament za 250 zł. Oczywiście płaci się tu głównie za lokalizację. Szukając noclegu posiłkowaliśmy się booking.com. Najszybciej i najłatwiej. Sporo ofert jest także na airbnb. Nie ma opcji, żeby sobie czego nie znaleźć. Zaletą naszego apartamentu była niewątpliwie najlepsza możliwa lokalizacja - jedynie 2-3 minuty od katedry. Reszta pozostawiała trochę do życzenia. Gdyby ktoś się jednak uparł to podaję nazwę: Old Vilnius Apartments.

KUCHNIA

Wilno jest pyszne. Na nowo odkryłam chłodnik litewski, a kibiny śnią mi się do dziś. Stołowaliśmy się głównie w dwóch miejscach i oba są godne polecenia. Gdziekolwiek nie poszliśmy to zawsze było smacznie i świeżo:
  • Čeburėkinė (V. Šopeno g. 3) - bar wyglądające jak nasze bary mleczne, z tym że jedzenie jest przyrządzane na bieżąco. Sycący obiad można tu zjeść za ok. 12-14 zł. 
  • Klaipėdos Senamiestis (S. Daukanto a. 2) - bardzo przyjemna restauracyjka na skwerze przed Pałacem Prezydenckim. Przepyszne jedzenie, choć nie jest to klasyczna kuchnia litewska. Szczególnie polecamy przekąski, takie jak paluchy serowe, czy pieczone pierożki z mięsem. 
  • Jurgis ir Drakonas (Pylimo g. 22D) - coś dla fanów naprawdę dobrej pizzy z dobrymi skladnikami. 
Z miejsc typu kawiarnie, puby, itp., szczególnie polecamy:
  • Coffee1 - kawiarnio-palarnia przy głównym placyku na Zarzeczu. Kilka tego typu miejsc przetestowaliśmy i właśnie do tego wracaliśmy na bogate w smaku flat white.
  • Dla fanów craftowego piwa można polecić miejsca takie jak: Špunka na Zarzeczu, Alaus Biblioteka zaraz obok wspomnianej pizzerii czy Nisha Craft Capital w pobliżu Pałacu Prezydenckiego.

WILNO Z DZIECKIEM

TAK! TAK! TAK! Miasto jest spokojne. Jest tam sporo placów zabaw. Pyszne jedzenie. Krótka podróż samolotem. Olaf czuł się jak ryba w wodzie. Polubił Wilno, a Wilno polubiło jego. Biegał radosny od rana do wieczora.

Brak komentarzy

NAPISZ COŚ