Zacznę od tego, że do Doi Inthanon National Park nie jest łatwo dotrzeć przy ograniczonym budżecie. Dodam, że dodatkowym utrudnieniem był fakt, że nie chcieliśmy jechać z wycieczką zorganizowaną. Dla zasady. 5 minut tu, 5 minut tam... to nie dla nas. Poza tym każde z biur ma w pakiecie wycieczki do wioski Karen (długie szyje). Nie chciałam oglądać kobiet z obręczami na szyi. Jest to moim zdaniem niehumanitarne. Kiedyś pewnie była to tradycja, dziś jest to robienie pieniędzy na tych biednych kobietach. Nie zamierzam wspierać tego biznesu. Obładowane ludźmi słonie także mnie nie interesują, a ta atrakcja często jest częścią pakietu. Tak więc pomysł zakupu wycieczki zorganizowanej upadł tak naprawdę zanim powstał.
Musieliśmy sporo się nagłówkować, żeby było po naszemu, ale wyszło rewelacyjnie...