Dzień zaczął się jak zwykle - wcześnie rano. Kawa, bagietka i poszukiwanie transportu. Tym razem naszym celem była łódź. Chcieliśmy dostać się do Pak Ou Caves. Początek poszukiwań nie był zbyt zachęcający. Co prawda łodzi jest sporo, ale z chętnymi na rejs już gorzej. Mogliśmy wynająć łódź tylko dla siebie, ale cena była zaporowa. Postanowiliśmy poczekać. Opłacało się. Po niespełna 30 minutach pojawiły się trzy Niemki i tak oto w piątkę ruszyliśmy.
W tym dniu od rana niebo było bezchmurne, więc widoki rozpieszczały. W trakcie dwugodzinnego rejsu w górę rzeki mieliśmy niepowtarzalną możliwość obserwowania życia codziennego Laotańczyków. Prace w polu, rzeczne pranie ubrań, łowienie ryb, czy bawiące się nad rzeką dzieciaki. Cały czas coś się działo.