Ostatniego pełnego dnia w Republice Czeskiej, wstaliśmy wcześnie rano. Zapakowaliśmy wszystkie klamoty do auta i pożegnaliśmy się z Czeskim Krumlovem. Nasza trasa prowadziła do Telcza.
TELCZ
Telcz to niewielkie miasto, liczące niespełna 6 tys. mieszkańców. W 1992 r. jego zabytkowe centrum zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Nie dziwię się ani trochę, że miasteczko zostało dostrzeżone i docenione, bo rzeczywiście jest piękne. Jak mówi legenda, założycielem miasta był Otton II, ojciec Ottona III, który to zapisał się w naszej historii jako uczestnik Zjazdu Gnieźnieńskiego. W XIV w. w Telczu zbudowano ogromny zamek. Niestety nie uświadczymy w nim wizyty. W XVI wieku miasto zostało częściowo strawione przez szalejący pożar. W drugiej połowie XVI w. jeden z właścicieli Telcza - Zachariasz z Hradca polecił sprowadzonym z Włoch architektom przebudować właśnie zamek oraz znaczną część miasta w modnym wówczas stylu włoskiego renesansu. Twierdzę otoczono malowniczym angielskim parkiem z klasyczną oranżerią. Większość starych gotyckich domów otrzymała liczne zdobienia a także zwieńczona została arkadami. Nowy wygląd miasta zachwyca do dziś i stanowi obecnie cenny i unikalny przykład w pełni zachowanego średniowiecznego renesansowego miasta. W związku z licznymi rzędami kolorowych kamieniczek z podcieniowymi parterami oraz faktem, że Telcz usytuowany jest nad wodami często bywa nazywany Morawską Wenecją.