poniedziałek, 28 lipca 2014

Poszukiwania słońca w północnych Włoszech

Timmelsjoch

Wakacje, Austria, góry. Miało być słonecznie-bajecznie, ale niestety nie zawsze było. Kiepska pogoda w austriackim Tyrolu zmusiła nas do szukania słońca gdzie indziej - padło na północne Włochy. W ten sposób ratowaliśmy się przez 2 dni. Z samego rana pobudka i w stronę wyższych temperatur. Pierwszy dzień spędziliśmy w Merano oraz Bolzano. Jednak zanim słońce się ukazało, mieliśmy do pokonania wysokogórską przełęcz Timmelsjoch. Było na tyle zimno, że aż pytaliśmy miejscowych czy ze względu na opady śniegu przełęcz nie jest zamknięta - zapewniali że nie, więc dawaj w górę. Wspinaliśmy się wyżej i wyżej, a roztaczające się widoki, nawet w smugach deszczu (z odrobiną śniegu) były niesamowite. Od czasu do czasu robiliśmy sobie przystanki, żeby nacieszyć oko i zobaczyć do kryje się w przydrożnych budkach. Okazało się, że niewielkie budynki pełnią funkcję mini muzeów. Na samej przełęczy znajduje się "muzeum centralne", czytaj największe. Co się w budkach znajduje? Przede wszystkim zdjęcia przedstawiające przełęcz i historię budowy trasy. Potem jechaliśmy już tylko w dół. Powolutku ponieważ droga jest bardzo kręta i wąska, a w tamtym momencie dodatkowo śliska.

czwartek, 24 lipca 2014

Niemieckie wątki z podróży do Austrii

Tym razem zabieram Was za naszą zachodnią granicę. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że  niemieckie miasteczka zauroczą mnie tak bardzo, że będę miała ochotę do nich wrócić.

A wszystko zaczęło się w Rothenburgu na granicy Bawarii i Badenii. Zrobiliśmy sobie w nim postój przy okazji wycieczki w Alpy austriackie i był to strzał w dziesiątkę. Dodam, że wszystkie miejsca, o których będziecie czytać poniżej stanowiły bonus do naszego austriackiego wypadu.

Rothenburg

Rothenburg słynie przede wszystkim ze średniowiecznej zabudowy, która w żadnym innym niemieckiej miejscowości nie zachowała się w tak dobrym stanie. Nie mieliśmy zbyt dożo czasu na jego zwiedzenia. Jechaliśmy do Austrii - przed nami był jeszcze kawał drogi do celu. Miasteczko nie jest niestety (lub stety) na tyle małe, aby cztery godziny starczyły na zobaczenie wszystkiego, co warte jest zobaczenia. Jednak te kilkadziesiąt minut wystarczyło aby się w nim zakochać.

czwartek, 17 lipca 2014

Dolina Ötztal i nie tylko - po prostu Tyrol

Stams

Austria to taki kraj, w którym nie sposób się nie zakochać. Trafiliśmy do niego w pewien lipcowy dzień w 2011 r. Kupiliśmy go w całości: góry, architekturę, ludzi i ten porządek.

Szesnaście godzin spędzone w samochodzie bez klimatyzacji (z przerwą na Rothenburg) w upalny dzień zostało nam wynagrodzone w 90% (10% zostawiam na pogodę). Do miejscowości Huben (dolina Ötztal), która stała się naszą bazą wypadową na najbliższe 10 dni, dotarliśmy późno. Byliśmy wykończeni. Padliśmy jak zabici z nadzieją, że następny dzień przywita nas słońcem. No i przywitał, ale dość szybko pożegnał. Pogoda zdecydowanie nie była naszym sprzymierzeńcem. Jednak jak tylko prognozy wskazywały, że nie będzie deszczowo ruszaliśmy na szlaki.

wtorek, 8 lipca 2014

Ryga i Tallinn

Ryga - Dom Bractwa Czarnogłowych

Rygę i Tallinn - stolice Łotwy i Estonii odwiedziliśmy ponad dwa lata temu. Ze względu na fakt, że spodobały nam się bardzo, w szczególności uwiodła nas stolica Estonii, postanowiliśmy zamieścić na blogu krótką relację i kilka porad stricte praktycznych.

Może zacznę od tego jak dostaliśmy się do tych cudnych miast. Do Rygi z Gdańska dolecieliśmy liniami Air Baltic, z Rygi do Tallinna pojechaliśmy autobusem, a z Tallinna do Polski wróciliśmy również liniami lotniczymi Air Baltic. Biorąc pod uwagę obecne ceny biletów w Air Baltic odradzam taką kombinację. Proponuję Ryanairem dostać się do Oslo, a następnie z Oslo do Rygi. Oczywiście z Rygi bierzemy autobus do Tallinna, a do Gdańska wracamy Ryanairem z Tallinna przez Oslo. Bywa, że bilety na samolot są tanie jak przysłowiowy barszcz i całość (łącznie z biletem na autokar) może was kosztować ok. 250 zł.

Łotwę i Estonię odwiedziliśmy późną jesienią. Tak jak pisałam, na pierwszy ogień poszła Ryga.

Ryga przywitała nas deszczem. Lało jak z cebra, jednak deszcz nas nie pokonał, a następnego dnia naszym towarzyszem było już głównie słońce. Klimatyczne uliczki, zadbane kamienice, urocze restauracyjki i dość spora dawka nowoczesnej architektury, doskonale wkomponowanej w urbanistykę miasta przypadły nam do gustu bez dwóch zdań.