Tym razem zabieram Was za naszą zachodnią granicę. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że niemieckie miasteczka zauroczą mnie tak bardzo, że będę miała ochotę do nich wrócić.
A wszystko zaczęło się w Rothenburgu na granicy Bawarii i Badenii. Zrobiliśmy sobie w nim postój przy okazji wycieczki w Alpy austriackie i był to strzał w dziesiątkę. Dodam, że wszystkie miejsca, o których będziecie czytać poniżej stanowiły bonus do naszego austriackiego wypadu.
A wszystko zaczęło się w Rothenburgu na granicy Bawarii i Badenii. Zrobiliśmy sobie w nim postój przy okazji wycieczki w Alpy austriackie i był to strzał w dziesiątkę. Dodam, że wszystkie miejsca, o których będziecie czytać poniżej stanowiły bonus do naszego austriackiego wypadu.
Rothenburg słynie przede wszystkim ze średniowiecznej zabudowy, która w żadnym innym niemieckiej miejscowości nie zachowała się w tak dobrym stanie. Nie mieliśmy zbyt dożo czasu na jego zwiedzenia. Jechaliśmy do Austrii - przed nami był jeszcze kawał drogi do celu. Miasteczko nie jest niestety (lub stety) na tyle małe, aby cztery godziny starczyły na zobaczenie wszystkiego, co warte jest zobaczenia. Jednak te kilkadziesiąt minut wystarczyło aby się w nim zakochać.
Rothenburg to stare domy (również podcieniowe), zaciszne place i zakątki, wieże, fontanny, mury obronne i winiarnie. To także schneeballen, czyli ciastka o kształcie śniegowych kulek. W smaku przypominają trochę nasze faworki, z tym, że są maczane w rożnych pysznościach, tj. czekoladzie, orzechach czy miodzie. Można je kupić w każdej ciastkarni. Takie ciacho je się i je i końca nie widać. Pychotka.
Cztery godziny minęły bardzo szybko. Zanim zdążyliśmy się obejrzeć siedzieliśmy już w samochodzie i z uczuciem niedosytu kierowaliśmy się do Austrii.
Postanowiliśmy, że do naszych zachodnich sąsiadów wrócimy na pewno, aby móc bliżej zapoznać się z m.in. do Doliną Środkowego Renu i Mozeli czy Romantische Strasse, której częścią jest wspomniany Rothenburg, a także Füssen, w okolicach którego znajduje się zamek Neuschwanstein.
Tenże zamek widzieliśmy na puzzlach, fototapetach i na butelkach wina. Kusił... Z naszej bazy noclegowej w Austrii do Füssen było stosunkowo nie daleko, pogoda nie często sprzyjała wędrówkom po górach, więc co zrobiliśmy? Wpadliśmy na pomył idealny. Jedziemy do Füssen i zamku Neuschwanstein!
Jak okazało się na miejscu nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł. Żeby zobaczyć wnętrza zamku trzeba było czekać 4 godziny! Demokratycznie stwierdziliśmy, że odpuszczamy. Bilety można oczywiście zarezerwować przez Internet, ale jakoś na to genialne rozwiązanie nie wpadliśmy. Zadowoliliśmy się spacerem po okolicach zamku. Zanim jednak znaleźliśmy się w jego pobliżu czekała nas wspinaczka - 20 minut pod górę i byliśmy u celu. Oczywiście pod sam zamek można podjechać autobusem, ewentualnie bryczkami.
Co do zamku... Neuschwanstein wygląda imponująco. Nie ma co się dziwić, że ciągną do niego tłumy. Najładniejszy widok na budowlę rozpościera się z Mostu Marii przerzuconego nad wąwozem rzeki Pöllat - drogowskazy do tego miejsca są wszędzie w okolicach zamku. Neuschwanstein majestatycznie wznosi się na skale, a poniżej otacza go gęsty las. Stoi tak sam, samiuteńki, jakby wyjęty z jakiejś bajki o księżniczkach i rycerzach. Co do mostu to przyznam się, że wahałam się czy na niego wejść. Nie ma chwili, aby Marienbrücke był pustawy. Non stop jest na nim tłum turystów. Pstrykają, podziwiają, delektują się widokiem. Jak już przyszła moja kolej aby na niego wejść, trzymając się poręczy (jakby to w jakikolwiek sposób miało mi pomóc przy ewentualnym runięciu mostu), "szłam" pomalutku do przodu. Sunęłam nogę za nogą. Przesuwałam się chyba wolniej niż ślimak. Dobrze, że na moście nie obowiązują zasady ruchu drogowego bo zostałabym chyba otrąbiona dosłownie przez wszystkich. Warto było jednak pokonać lęk. Jedno słowo przychodzi mi do głowy gdy pomyślę o tym miejscu: zachwycająco.
A to nie był koniec zachwytów. Jakieś 2 km od zamku Neuschwanstein, po drugiej stronie głównej drogi, znajduje się kolejny zamek - Hohenschwangau, budowla starsza i skromniejsza, aczkolwiek warta zobaczenia. Z zewnątrz podobał nam się chyba nawet bardziej niż jego młodszy i większy brat. Bez wcześniej zarezerwowanych biletów nie mieliśmy możliwości zobaczyć co kryją wnętrza. Może przy następnej okazji uda zwiedzić się nam wnętrza zamków. W końcu many mocne postanowienie, że wrócimy kiedyś w te okolice.
Jednak Drezno nie zawsze było takie zachwycające. Podczas II wojny światowej zostało niemal doszczętnie zniszczone. Komuniści nie odbudowywali starego miasta, żeby pokazać, że ten wstrętny, kapitalistyczny zachód zbombardował miasto. Dopiero od upadku komunizmu władze miasta powolutku je odbudowują. Z wielkim sukcesem. Kamienice, kościoły i pałace są odtworzone z taką precyzją, że aż trudno uwierzyć, że prawie żaden budynek nie przetrwał wojny. Polecam wizytę w tym mieście.
Tak na marginesie to ogromną zaletą Drezna są olbrzymie parkingi podziemne. Są one świetnym rozwiązaniem dla zatłoczonych centrów miast. Mam nadzieję, że w Gdańsku też kiedyś taki powstanie.
To co udało się nam zobaczyć za zachodnia granicą rozbudziło tylko apetyt, aby bardziej zagłębić się w turystyczne zakątki Niemiec do czego i was zachęcamy.
Szkoda, że niemiecki miasta (prócz Berlina), miasteczka czy wsie są pomijane przy planowaniu wakacji przez Polaków ponieważ wg mnie mają sporo do zaoferowania każdemu, kto chce zobaczyć coś więcej niż piasek na plaży. W Rothenburgu np. spotkaliśmy tylko jednego Polaka. Jak usłyszał swój ojczysty język wyleciał z restauracji, w której pracował i zamienił z nami kilka słów.
- Dzień dobry. Skąd jesteście? - dopytywał się.
Chyba tęsknił za polskim językiem. To oznacza, że Polacy zbyt często nie zaglądali do Rothenburga... szkoda, bo jest przepiękny.
Więcej zdjęć z Drezna, Rothenburga oraz z Füssen i okolicznych zamków znajdziecie pod tym linkiem.
PRAKTYCZNIE:
Zamki:
- Bilety można rezerwować wcześniej na stronie internetowej zamków (link). Na stronie znajdziecie również mapkę okolicy.
- Do miejscowości Hohenschwangau, przy której położone są zamki najłatwiej dotrzeć samochodem - jest tu dużo parkingów. Dla osób niezmotoryzowanych najlepszą opcją będzie pociąg do Füssen, a następnie autrobus RVA/OVG 73 lub RVA/OVG 78.
Super wycieczka. Mam nadzieje, że podróż do Niemiec się podobała :)
OdpowiedzUsuń