niedziela, 2 lipca 2017

Rabat


Rabat to niewielkie miasteczko, mające swoje początki już w czasach rzymskich. Wraz z warowną Mdiną stanowił jedno miasto. W X wieku Arabowie zdecydowali jednak o podziale miasta, aby lepiej chronić otoczoną murami Mdinę - ówczesną stolicę. Dziś Rabat funkcjonuje w cieniu sąsiadki. Bardzo nas ciekawiło czy słusznie.


Plan zakładał, że do Rabatu dostaniemy się autobusem bezpośrednio z naszej bazy logistycznej, czyli Slimy (samochód oddaliśmy dzień wcześniej - trochę źle rozegraliśmy pierwszy z trzech dni wypożyczenia, kiedy to byliśmy w Mdinie, a nie zobaczyliśmy Rabatu). Czekamy więc na przystanku zadowoleni, że udało nam się znaleźć bezpośrednie połączenie. Dodam, że przyszliśmy 15 minut przed planowanym odjazdem autobusu. Czekamy, czekamy i czekamy. Mija 30 minut, mija godzina. Nic. Godzina i piętnaście minut. Oto jedzie. Machamy radośnie wraz z innymi wytrwałymi turystami, a autobus nawet się nie zatrzymuje. Jedzie dalej jakby nas nie było. Wkurzeni jak bąki, ale uparci i zawzięci jak Gołota, zdecydowaliśmy się pojechać do Valletty i stamtąd uderzyć do Rabatu. Okazało się to bardzo dobrą decyzją. Tak jak pisałam we wcześniejszym poście - wszystkie drogi prowadzą do Valletty. 


Po 35 minutach byliśmy na miejscu i zabraliśmy się za zdobywanie miasteczka. Rabat, w przeciwieństwie do Mdiny, nie jest tak wypieszczony, wymuskany. Jest bardzo, bardzo swojski. Chyba ta swojskość sprawiła, że czuliśmy się tam naprawdę świetnie. Są tu sklepy, banki, niedrogie rodzinne restauracje. I jest cisza, której momentami w "mieście ciszy" brakowało. W Rabacie czas płynie jakby wolniej, leniwiej. Turystów jest niewielu, a jak już jakiegoś spotykamy, to raczej w okolicach słynnych katakumb czy kościoła św. Pawła. Nie żebym narzekała. Taki stan rzeczy nam absolutnie nie przeszkadzał. Po ulicach kręcą się przede wszystkim miejscowi, co oczywiście potraktowaliśmy jako zaletę. Do tych miejsc turystycznych jak wyżej wspomniane katakumby czy kościół św. Pawła nie wchodziliśmy, więc nie będziemy polecać, ani odradzać.


Pochłonęło nas odkrywanie uliczek. Oczarowała typowa maltańska architektura - domy w kolorze piaskowca z czerwonymi, zielonymi czy żółtymi balkonami. Domy okraszone pnącymi się wysoko, wysoko roślinami. Domy, z których od czasu do czasu dobiegały rozmowy maltańczyków. Korzystaliśmy z pięknej pogody. Spacerowaliśmy i testowaliśmy smakołyki. Trafiliśmy do przedniej piekarni z pieczywem jak za dawnych lat, zjedliśmy chyba najsłynniejsze pastizzi na wyspie w barze Crystal Palace i delektowaliśmy się maltańską odmianą pizzy w restauracji Toffee & Co. Jedna ze współwłaścicielek restauracji, młoda Niemka, zainteresowała się naszym maleństwem - Olafem. Od słowa do słowa i okazało się, że i ona jest mamą 5 miesięcznego chłopczyka. I tu oczywiście nastąpiła gadka szmatka, czyli wywiad na temat tego jak dzieciaki sypiają, co jedzą, ile ważą.


Chwilę po naszym przybyciu, restaurację zaczęli oblegać miejscowi. Właścicielka wyszła do nich ze swoją 5 miesięczną pociechą, na co wszyscy zgodnie zareagowali:
- Ojej... ale on duży!
Nasz Olaf do małych także nie należy, o czym właścicielka wiedziała. Tak więc odpowiedziała zabranym maltańczykom:
- Dzieci północy po prostu są duże. :-)
Może coś w tym jest...


Rabat i Mdina pomimo, że leżą tak blisko siebie, są zupełnie rożne. Każde z nich jest niepowtarzalne ze swoim klimatem, atmosferą. Każde z nich warte jest dokładnego poznania. Miasta można ogarnąć pewnie przez pól dnia. Nam jednak tak się spodobały, że poświęciliśmy na nie zdecydowanie więcej czasu. Poza tym podróżowanie z dzieckiem wymaga niewielkich wyrzeczeń i zwolnienia tempa. Siłą rzeczy na Malcie zwolniliśmy i wcale źle na tym nie wyszliśmy. Może dzięki temu bardziej wgłębiliśmy się w atmosferę każdego z odwiedzonych miejsc. Tak właśnie było z Rabatem - miastem może nie imponującym ilością uliczek, ale z pewnością nadrabiającym autentycznością i gościnnością.

PRAKTYCZNIE:

Dojazd do Rabatu / Mdiny:
  • Autobusem z Valletty - do Mdiny, tak samo jak do każdego innego miejsca na Malcie, najłatwiej dostać się z głównego dworca autobusowego w Valletcie. Na trasie Valletta - Mdina kursują autobusy linii nr 51, 52 i 53. Linią 52 dojedziecie również w pobliże klifów Dingli. Odjazd rozkładowo co ok. 10-15 minut.
  • Autobusem z Paceville / St. Julian's / Sliemy - z Paceville do Mdiny, przez St. Julian's i Sliemę, kursują autobusy linii 202 i 203. Rozkładowo jeżdżą one średnio co godzinę. Rozkładowo... Czekając ostatniego dnia pobytu na autobus linii 202 okazało się, że jeden w ogóle nie przyjechał, natomiast następny (po ponad godzinie czekania) nie zatrzymał się na przystanku gdyż był "średnio-pełny". Nie polecamy czekać na te autobusy na pośrednich przystankach (tj. innych niż przystanek początkowy).
  • Autobusem z lotniska - linia ekspresowa X3. Również nie polecamy łapać autobusu na przystankach pośrednich.
  • Z wycieczką z hotelu - w wielu hotelach, szczególnie tych zajmowanych przez biura podroży, dostępne są jednodniowe wycieczki do Mdiny i Rabatu. Koszt takiej wycieczki to ok. 20-25 euro.
  • Samochodem (nasz sposób) - auto na Malcie można wypożyczyć łatwo i dość niedrogo, warto jednak pamiętać, że obowiązuje tam ruch lewostronny. My nie mieliśmy żadnego problemu z przyzwyczajeniem się do jazdy "pod prąd", do tego Maltańczycy jeżdżą bardzo spokojnie. Wracając do samej Mdiny... Do samego miasta turyści nie mogą wjeżdżać, ale w pobliżu bram Mdiny znajdują się 3 spore parkingi. Pierwszy przy głównej bramie (GPS 35.883709, 14.403641) - najmniejszy i najciężej znaleźć miejsce. Drugi przy głównych przystankach autobusowych Mdiny i Rabatu (GPS 35.884413, 14.401109) - duży parking, z miejscem już trochę lepiej, ale też ciężko. Do trzeciego parkingu (GPS 35.885573, 14.401046) trzeba zjechać stromo w dół na rondzie znajdującym się przy drugim parkingu. Parking ten znajduje się przy bocznej bramie Mdiny. Na nim najprędzej znajdziecie miejsce parkingowe.
Gdzie zjeść w Rabacie?
  • Restauracja Toffe & Co - Mała rodzinna restauracyjka w jednej z wąskich uliczek Rabatu. Bardzo polecamy to miejsce z każdego możliwego powodu: miła atmosfera, wysoka jakość potraw i umiarkowane ceny. My skusiliśmy się na tzw. "set menu" z sałatką, ftirą, deserem i winem. Nie żałujemy. 

  • Crystal Palace - skromny bar o dumnie brzmiącej nazwie znajduje się na głównej uliczce łączącej Mdinę z centralnym placem Rabatu (Triq San Pawl). Serwują tam najlepsze na Malcie pastizzi, czyli ciasto francuskie nadziewane masą serową. Widzieliśmy również świeżutkie ftiry, ale na nie się już nie załapaliśmy.

Brak komentarzy

NAPISZ COŚ