czwartek, 7 marca 2013

Żółte tramwaje i nie tylko - Lizbona


Lizbona jest miastem o kilku obliczach. Z jednej strony mieliśmy niszczejąca dzielnicę Alfama, a za chwilę wkraczaliśmy w świat przepychu w dzielnicy Chiado. Nie pokochałam tego miasta od pierwszego wejrzenia. Potrzebowałam kilka wdechów i wydechów, aby poczuć jego atmosferę i zachwycić się nim prawdziwie. Zanim zacznę opisywać nasz pobyt w Lizbonie pozwolę sobie wtrącić, że w 1755 r. miało w niej miejsce trzęsienie ziemi. Pozostawiło ono miasto niemal całkowicie zrujnowane. Tak więc decydując się na zwiedzanie Lizbony musimy mieć świadomość, że raczej nie uświadczymy uliczek w stylu średniowiecznym, gotyckich kościołów czy też renesansowych baszt.

DZIEŃ I

Na pierwszy ogień poszła Baixa. Jest to dzielnica wybudowana od podstaw po trzęsieniu ziemi przez markiza de Pombal. Rozciąga się ona od brzegów Tagu, aż po plac Praça dos Restauradores. Baixa to przede wszystkim duże i zadbane place, w tym Praça do Comercio i Praça do Rossio. Oba place łączy najpopularniejszy deptak Lizbony czyli Rua Augusta, którą od strony Praça do Comercio zamyka monumentalny łuk triumfalny. W dzielnicy warto odwiedzić kościół Dominikanów. Świątynia jest jednym z niewielu zabytków, które przetrwały trzęsienie ziemi. W drugiej połowie XX w. wnętrze kościoła całkowicie strawił pożar. Po częściowym remoncie świątynię ponownie otwarto, nie odtworzono jednak ozdób z wnętrza kościoła, pozostawiając ją w stanie na wpół surowym. Ściany sprawiają wrażenie lekko osmolonych. Po raz pierwszy widziałam takie wnętrze kościoła - puste i zimne. Nie często mamy okazję zobaczyć takie wnętrza, więc do świątyni na pewno warto zajść.


Następna w kolejce była słynna dzielnica Alfama. Spacer po dzielnicy zaczęliśmy od Kościoła św. Antoniego Padewskiego. Piękny, mały kościółek, w którym w roku 1982 wizytę złożył Jan Paweł II. Następnie skierowaliśmy nasza kroki do Katedry. W środku sprawia ona wrażenie dość posępnej, ponurej. Decyzja o jej budowie została powzięta już w XII w. Była ona kilkakrotnie przebudowywana i obudowywana by w XX w. otrzymać pierwotny wystrój. Najcenniejszym obiektem znajdującym się w Kaplicy jest relikwia św. Wojciecha. Katedra posiada swój specyficzny, niepowtarzany urok.


Kolejnymi miejscami, które odwiedziliśmy były punkty widokowe: 
  • punkt widokowy św. Łucji 
  • punkt widokowy Bramy Słońca 
Panorama rozciągająca się z obu jest niesamowita.


Zbudowany w XII wieku zamek św. Jerzego, niepodzielnie górujący nad całym miastem, był następnym punktem programu. W 1755 r. budowla uległa znacznym uszkodzeniom i straciła na znaczeniu. My zwiedzaliśmy odrestaurowany już kompleks średniowiecznych murów i wież obronnych. Park otaczający zamek jest jednym z ulubionych miejsc spacerowych lizbończyków... i nie ma co się dziwić. Miejsce rzeczywiście przeurocze - będąc w Lizbonie, w żadnym wypadku, nie można go pominąć.


Alfama to przede wszystkim plątanina wąskich uliczek. Obdrapane ściany, pranie wiszące w oknach, chłopcy kopiący piłkę oraz małe restauracyjki stanowią jej kwintesencję. W promieniach słońca wszystko to prezentowało się nader przyjemnie. O tej dzielnicy i jej niezwykłości krążą już legendy, być może spodziewałam się jednak więcej magii, tego czegoś. No cóż... po czarującym Porto, kolejne odwiedzane miejsca miały bardzo trudne zadanie.


Po Alfamie błądziliśmy cały dzień. Zaglądaliśmy w najgłębsze zakamarki. Pod wieczór nogi zaniosły nas jeszcze do kościoła św. Wincentego. Został on wzniesiony w XII w. W kościele na szczególna uwagę zasługują boczne kapliczki. Portugalczycy to bardzo religijny naród. Rzadko kiedy zdarzało się, że wchodziliśmy do kościoła, a w nim nie była akurat odprawiana msza. Ten stan rzeczy trochę komplikował nam zwiedzanie kościołów :-) ale jakoś sobie radziliśmy :-) Obok wspominanego znajduje się również miejsce gdzie jest tak wąsko, że naprawdę trzeba uciekać przed nadjeżdżającym co chwilę tramwajem.


Na koniec dnia pochodziliśmy jeszcze bez celu po dzielnicach Baixa i Chiado, o tej drugiej napiszę coś więcej przy okazji trzeciego dnia w Lizbonie.

DZIEŃ II

Poniedziałkowy poranek przywitał nas deszczem. W związku z powyższym postanowiliśmy udać się do największego w Europie Oceanarium. Po dotarciu na miejsce okazało się, że nie tylko my wpadliśmy na ten genialny pomysł. Mieliśmy dużo szczęścia, bo w Oceanarium można było zobaczyć za dodatkową opłatą ogromne żółwie morskie. W obiekcie oprócz żółwi zobaczyliśmy ogrom różnego rodzaju ryb, w tym wielkie płaszczki czy rekiny. Stworzenia pływają w ciągnącym się przez całe Oceanarium wysokim na 10 m (a może i więcej) akwarium. Wśród prezentowanych zwierząt nie zabrakło pingwinów, fok i kolorowego ptactwa. Byliśmy zachwyceni tym miejscem. Zdecydowanie polecam.

Po opuszczeniu Oceanarium okazało się, że deszcz nie odpuścił. Mało tego - nad Tagiem wiało niemiłosiernie. Nie zrezygnowaliśmy jednak ze spaceru po położonym nad samym Tagiem Parku Narodów. Jest to najnowocześniejsza dzielnica zbudowana specjalnie na targi Expo'98, których Lizbona była gospodarzem. Niestety pogoda z minuty na minutę była coraz gorsza. Ewakuowaliśmy się do pobliskiego centrum handlowego. Tu przekąsiliśmy małe co nieco i zaopatrzyliśmy się w wina. A propos, jeśli chodzi o wina to najkorzystniej jest je kupować w supermarketach. Napój Bachusa jest dużo tańszy niż w sklepikach zlokalizowanych na turystycznych szlakach.


Deszcz zacinał aż do późnego popołudnia. Całe szczęście mieliśmy w zanadrzu jeszcze jedną atrakcję pod „dachem” - przejażdżkę słynnym tramwajem linii 28! Trasa żółtego tramwaju prowadzi przez najbardziej atrakcyjne miejsca w Lizbonie. Absolutnie należy skorzystać z możliwości podróży tym właśnie środkiem transportu. Koniecznie nr 28.

Wieczór spędziliśmy błądząc po kosmopolitycznej dzielnicy Chiado. Piękne budynki, drogie sklepy, kilkusetletni minibrowar i słynna kawiarnia Brasileira - to właśnie dzielnica Chiado. Na kawę w Brasileirze się nie zdecydowaliśmy, ale pięknie zdobionego browaru nie pominęliśmy. Serwowane tam piwo jest wyborne. 


DZIEŃ III 

Nasz hostel mieścił się w dzielnicy Barrio Alto, więc każdego dnia smakowaliśmy jej po troszku. We wtorek postanowiliśmy zagłębić się w jej zakamarki ze wzmożoną siłą :-). Zajrzeliśmy też do niepozornego z zewnątrz Kościoła św. Rocha. Jest on świetnym i pięknym przykładem na to jak wyglądały wnętrza kościołów przed trzęsieniem ziemi. Dodam, że Barrio Alto to niekoronowana królowa nocnej rozrywki w Lizbonie. Ulice Barrio Alto w nocy pełne są młodszych i starszych imprezowiczów łapczywie wypijających drink za drinkiem, uśmiechniętych, przyjaznych. Pełne w tym przypadku oznacza tak zaludnione, że przez niektóre miejsca ciężko przejść... Niesamowity klimat. Klimat ten psują trochę wszechobecni naganiacze. Potrafią iść za tobą przez pół dzielnicy, aby tylko namówić do wejścia do klubu.


Z Barrio Alto wolnym krokiem udaliśmy się w stronę Praça da Figueira. Nasza trasa prowadziła przez słynną dzielnicę Chiado. W dzielnicy tej znajdują się m.in. ruiny klasztoru Karmelitów (Convento do Carmo), w których obecnie swoją siedzibę ma Muzeum Archeologii. W muzeum można zobaczyć np. peruwiańskie mumie. To co zostało z klasztoru po trzęsieniu ziemi robi ogromne wrażenie. Z przyklasztornego kościoła ocalały wtedy jedynie grube gotyckie mury i kolumny. Wejście do ruin znajduje się od strony bardzo malowniczego placu Largo do Carmo, na który można się dostać dwoma sposobami - zaprojektowaną przez samego Eiffla windą Elevador de Santa Justa lub schodami prowadzącymi od dworca kolejowego Rossio. Oba sposoby dotarcia na górę są godne polecenia. Winda kończy swój bieg na niższym poziomie tarasu widokowego, a można wjechać po okazaniu biletu komunikacji miejskiej. Za dodatkowe 5 euro można zakupić bilet na wyższy poziom tarasu widokowego, jednak my uważamy, że nie ma takiej potrzeby, ponieważ między tarasami jest może z 3 m różnicy wysokości.


Następnie żółtym tramwajem nr 15E (odjeżdża z Praça da Figueira), pojechaliśmy do oddalonej o ok. pół godziny drogi od centrum dzielnicy Belem. Na dzień dobry postanowiliśmy zobaczyć Klasztor Hieronimitów. Wybór okazał się jak najbardziej trafny. Jest to jedna z niewielu budowli, która przetrwała trzęsienie ziemi w 1755 r. Szesnastowieczny klasztor robi wrażenie. Budowla łączy w sobie elementy gotyku z motywami marynistycznymi i orientalnymi. Połączenie to stanowi ucztę dla oczu :-). Z kościoła skierowaliśmy się na dwukondygnacyjne krużganki. Krużganki tak pięknie zdobione, że ach... aż ciężko opisać to co zobaczyłam. Są one arcydziełem, o którym się nie pisze. Te krużganki się ogląda, podziwia. Kolejną atrakcją dzielnicy Belem jest Wieża Belem :-). Wieża, podobnie jak klasztor, zbudowana została za panowania Manuela I. Kiedyś położona była po środku Tagu, dziś znajduje się przy jego brzegu. Wieża posiada liczne zdobienia co sprawia, że z zewnątrz wygląda imponująco. Składa się ona z pięciu kondygnacji: Sali Gubernatura, Sali Królewskiej, Sali Audiencyjnej, Kaplicy i Tarasu Wieży. Większość pomieszczeń jest niestety pusta. Warto zadać sobie trochę trudu i wspiąć się na taras widokowy, skąd można podziwiać wszystkie zabytki dzielnicy Belem. 


Z informacji praktycznych dodam, że najlepiej kupić jeden wspólny bilet do obu obiektów tj. Klasztoru i Torre de Belem.

Spacerując wzdłuż Tagu nie sposób nie zauważyć Pomnika Odkrywców - laurki wystawionej portugalskim bohaterom epoki wielkich odkrywców. Zdjęcie przy pomniku - obowiązkowe :-). Pomnik stanowi jednocześnie doskonały taras widokowy na okoliczne atrakcje. Obok pomnika znajduje się ogromna, wykreślona na marmurowych płytach chodnikowych, mapa odkryć geograficznych. 


Na koniec zostawiliśmy sobie wizytę w Narodowym Muzeum Powozów. Jak sama nazwa wskazuje, zgromadzono tam największą na świecie ilość karoc i powozów o wybitnej wartości artystycznej. Główna ekspozycja składa się z 59 powozów i karoc oraz z wyposażenia dodatkowego. Zobaczyliśmy tam misternie wykonane karoce różnych rozmiarów, niektóre długie i wysokie na kilka metrów, większość z nich lśniąca od pokrywającego je złota. Według jednego z przewodników, do ciągnięcia największej z karoc było potrzebne 6 koni oraz 2 powożących. Zdecydowanie polecam wizytę w tym muzeum, jak również we wszystkich wyżej opisanych atrakcjach dzielnicy.

Przy Klasztorze Hieronimitów znajduje się uchodząca za naj, ciastkarnia Pastéis de Belém. Spróbowałam wypieków oczywiście :-). Rewelacyjne!

Będąc w dzielnicy Belem, można zajść jeszcze do mieszczącego się w budynku klasztoru Muzeum Morskiego, ale my nie mieliśmy tego w programie.

Wracając tramwajem do centrum, wysiedliśmy przy dworcu kolejowym Cais do Sodre, aby pojeździć pobliską windą Elevator da Bica. Tak nam się spodobało, że zrobiliśmy kilka rund w tą i z powrotem. Na każdą windę w mieście obowiązują te same bilety co na komunikację miejską, więc mając bilet całodobowy mogliśmy sobie poszaleć ;-) Warto dopowiedzieć, że lizbońskie windy to po prostu specjalne wagoniki przypominające tramwaje, pokonujące krótkie lecz bardzo strome odcinki.


Wieczorem żegnaliśmy się z Lizboną. Po raz ostatni udaliśmy się na spacer po dzielnicach Baixa i Chiado. Lizbona jednak zachwyca... Żal było opuszczać to miasto.


PRAKTYCZNIE:

Nocleg: 
  • BA Hostel - dzielnica Barrio Alto - 150 zł/pokój 2-osobowy (w sezonie pewnie drożej, za tą cenę na pewno można dostać coś lepszego. Było głośno, częsty brak ciepłej wody, brak nawet ręczników)
Atrakcje : 
  • Kościół Dominikanów - wstęp wolny 
  • Kościół św. Antoniego Padewskiego - wstęp wolny 
  • Kościół św. Wincentego - wstęp wolny 
  • Katedra Se - wstęp wolny 
  • Zamek św. Jerzego - 7,5 euro 
  • Oceanarium - 11/16 euro (bez/z tymczasową ekspozycją ) 
  • Klasztor Hieronimitów i Wieża Belem - 10 euro 
  • Narodowe Muzeum Powozów - 5 euro 
  • Klasztor Karmelitów (Muzeum Archeologii) - 3 euro 
Komunikacja miejska: 
  • Tramwaj linia 15E - relacja Praça da Figueira - Belem 
  • Tramwaj linia 28 - wszystkie najciekawsze atrakcje 
  • Metro linia czerwona - kierunek Oceanarium i Park Narodów 
  • Pozostałe informacje (np. o biletach) dostępne tutaj

Więcej zdjęć z Lizbony i nie tylko możecie zobaczyć pod tym linkiem.

4 komentarze

  1. Hej. A jak z Gdańska polecieliście do Lizbony? Asia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, już doczytałam....gapa ze mnie . Asia

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz lepszą alternatywą jest bezpośredni lot z Warszawy do Lizbony. Zdecydowanie wygodniej. Do Lizbony lata Ryanair z Modlina i Wizzair z Okęcia.

    OdpowiedzUsuń