czwartek, 17 lipca 2014

Dolina Ötztal i nie tylko - po prostu Tyrol

Stams

Austria to taki kraj, w którym nie sposób się nie zakochać. Trafiliśmy do niego w pewien lipcowy dzień w 2011 r. Kupiliśmy go w całości: góry, architekturę, ludzi i ten porządek.

Szesnaście godzin spędzone w samochodzie bez klimatyzacji (z przerwą na Rothenburg) w upalny dzień zostało nam wynagrodzone w 90% (10% zostawiam na pogodę). Do miejscowości Huben (dolina Ötztal), która stała się naszą bazą wypadową na najbliższe 10 dni, dotarliśmy późno. Byliśmy wykończeni. Padliśmy jak zabici z nadzieją, że następny dzień przywita nas słońcem. No i przywitał, ale dość szybko pożegnał. Pogoda zdecydowanie nie była naszym sprzymierzeńcem. Jednak jak tylko prognozy wskazywały, że nie będzie deszczowo ruszaliśmy na szlaki.

Ötztal - na szlaku
Ötztal - na szlaku

Podczas jednego z trekkingów spotkaliśmy grupę skośnookich turystów, którzy w wysokie góry wybrali się w obuwiu typu mokasyn. Klapki również gościły na stopach co poniektórych. Przerażający widok. Tym bardziej, że było dość ślisko (w nocy padał deszcz), a szlak wiódł po stromym wzniesieniu. Ślizgali się, ale szli dalej przed siebie. Jak widać nie tylko Polacy (mam na myśli przede wszystkim turystów tłumnie ustawiających się w kolejce na Giewont) wybierają się w góry jak na zakupy. No cóż, głupota ludzka nie zna granic. Oglądając poniższe zdjęcia pewnie będziecie się zastanawiać co za wariaci jeżdżą w lipcu w miejsca gdzie jest zimno i pada śnieg...

Ötztal - na szlaku
Ötztal - na szlakuÖtztal - na szlaku
Ötztal - na szlaku

Alpy bez wątpienia budzą respekt. Piękne, dzikie i nieokiełznane. Dużą zaletą trekkingów po górskich szlakach jest brak tłumów. Bardzo często byliśmy sam na sam z przyrodą, ze strumieniami, zieloną, pachnąca trawą, kozicami. Było naprawdę fajne. Jak sobie przypomnę trekkingi po Tatrach gdzie turysta często idzie w korku za turystą to aż dreszcz mnie przechodzi. W Aplach była pustka. Jednak nie ma co porównywać Alp do Tatr, które zajmują w porównaniu z nimi zdecydowanie większą powierzchnie. A jak mniej szlaków to turystów więcej. Szlaków w dolinie, w której gościliśmy jest całe mnóstwo. Każdy, dosłownie każdy znajdzie coś dla siebie - szczyty górskie o różnej skali trudności, wysokogórskie oczka wodne, zielone doliny z pasącymi się zwierzętami, potężne wodospady czy po prostu schroniska z tradycjami. Co ciekawe na jednym ze szlaków trafiliśmy do uwaga... schroniska "wrocławskiego" czyli  Breslauer Hütte (2848 m).

Ötztal - Breslauer Hütte
Ötztal - na szlaku

Podczas pobytu w Ötztal nie spotkaliśmy ani jednego Polaka. Szkoda, że pogoda nas nie rozpieszczała bo zapewne częściej wypuszczalibyśmy się na szlaki. Ha! Przywiozłam z Ötztal nawet odznakę, dowód, że kilka szlaków zaliczyłam.

Ötztal - na szlaku
Ötztal - na szlakuÖtztal - na szlaku
Ötztal - na szlaku

Nie samymi górami oczywiście człowiek w Austrii żyje. Jeden dzień poświęciliśmy na zwiedzanie jednego z najbardziej urokliwych miast austriackich - stolicy Tyrolu, czyli Innsbrucka. Każdemu kibicowi Małysza, Stocha, Żyły i Kota Innsbruck kojarzy się ze skocznią narciarską. Jednak Innsbruck to nie tylko skocznia. To także klimatyczne uliczki, kawiarenki, gwar na ulicach i sklep z likierami. W likiery oczywiście się zaopatrzyliśmy. Smaki? Od wyboru do koloru. I każdego, dosłownie każdego można było spróbować przed decyzją: kupujemy czy nie? Pychota. Podobno co poniektórzy o słabszych głowach ze sklepu wychodzą na lekkim rauszu. Innsbruck to piękne stare miasto, które zwiedzaliśmy niestety w pochmurny, momentami deszczowy dzień. Szkoda, ponieważ w promieniach słońca prezentowałby się zapewne jeszcze okazalej.

InnsbruckInnsbruck
InnsbruckInnsbruck

Jakieś 20 km od tego miasta znajduje się Muzeum Kryształów Svarowskiego. Długo się wahałam czy wydać 10 euro i wejść na jego teren. W końcu weszłam. Gdybym drugi raz stanęła przed tym wyborem raczej wolałabym wydać te 10 euro na coś innego, np. na likiery. Nie zachwyciło mnie. Parę rzeźb, biżuteria, obrazy. Wszystko to podane jako tzw. sztuka nowoczesna, która jest mi obca, niezrozumiała i niestety nie odnajduję w niej piękna... generalnie nie odnajduję w niej niczego. Hmm... być może właśnie o to chodzi w nowoczesnym podejściu do sztuki, aby nikt nie wiedział o co właściwie w nim chodzi. Moim kompanom w muzeum z kolei podobało się. Jak to się mówi: de gustibus non disputandum est.

Innsbruck

Z żalem stwierdzam, że podczas całej podróży szlaki alpejskie zaledwie liznęliśmy chociaż początkowe założenie było: szczytujemy! A pogoda, pisząc bardzo łagodnie, doprowadzała nas do szału. Przejechaliśmy taki kawał drogi, a tu co? A tu d*pa. Nim zdążyliśmy się obejrzeć trzeba było się pakować i wracać do domu. Pomimo tego, że aura nie była najlepsza z Austrii mam bardzo miłe wspomnienia. W małych tyrolskich wioseczkach panuje przecudna atmosfera. Do dnia dzisiejszego mam przed oczami festyn odbywający się w miejscowości, w której nocowaliśmy. Siedzieliśmy w kuchni, aż tu nagle usłyszeliśmy instrumenty dęte. W te pędy założyliśmy buty i dawaj zobaczyć co się dzieje. Naszym oczom ukazała się parada. Muzycy w tradycyjnych tyrolskich strojach i chyba wszyscy mieszkańcy wsi powolnym krokiem zmierzali na festyn i koncert muzyki tradycyjnej w amfiteatrze. Przyłączyliśmy się oczywiście. Oczywiście znowu byliśmy częstowani likierem czy schnaps'em. Dziewczyny w typowo tyrolskich sukniach rozlewały bimber. Aż mną wstrząsnęło po kielichu. W ten oto sposób miło spędziliśmy wieczór. Tyrolczycy są wspaniałymi ludźmi.

Innsbruck

Austria bardzo przypadła nam wszystkim do gustu. Porządek, cisza, przyroda, no może jedynym minusem są ceny w restauracjach i sklepach spożywczych. Za sznycla w restauracji trzeba liczyć tak z 10 euro. Dla nas zarabiających w złotówkach to sporo, dla Austriaków normalna cena, ale i tak jest taniej niż w Niemczech lub Alpach włoskich. To samo dotyczy cen artykułów spożywczych. Bardzo drogie jest mięso, sery, generalnie produkty świeże. Z kolei sprzęt turystyczny jest tu odrobinę tańszy, na przecenach dużo tańszy i co ważne jest zdecydowanie większy wybór niż w naszych sklepach.

W Austrii odpoczęłam, zresetowałam się, naładowałam pozytywną energią. Polecam z ręką na sercu wszystkim tym którzy szukają w górach przede wszystkim gór i prawdziwej tradycji kulturowej. 

4 komentarze

  1. Wybieramy się do Austrii w okolice Insbrucku pod koniec czerwca i właśnie zastanawiamy się jaka będzie pogoda, jakie ubrania zabrać. Czy mogłabym prosić o jakieś wskazówki? Czy często padało, ile było stopni, czy zabierać czapki szaliki rękawiczki 😊, czy chmury często zasłaniały góry?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Tyrolu byłem 4 razy w tym dwa razy było słonecznie, raz w kratkę, raz bardzo deszczowo i zimno. Możesz trafić więc różnie. Wszystko zależy od szczęścia:)
      Wydaje mi się, że warto się zabezpieczyć i zabrać coś ciepłego, a na pewno przeciwdeszczową kurtkę.
      W deszczowe dni chmury oczywiście zasłaniają góry. Jak jest brzydko to już na wysokości ok. 2500 m może prószyć śnieg.
      Pozdrawiam i życzę słonecznej pogody.

      Usuń