piątek, 3 stycznia 2020

Wiatr znad Oceanu


Portugalia jest niewielkim krajem. Ma jednak wiele do zarefowania, a co ważne, jest szalenie różnorodna. Chociażby takie Algarve - z jednej strony mamy szalone Lagos, a za chwilę (nieco dłuższą) można trafić do spokojnych miasteczek nad brzegiem Oceanu Atlantyckiego. Uciekając z Lagos do Lizbony zahaczyliśmy o takie własnie spokojniejsze miejsca, zarówno w regionie Algarve jak i Alentejo.

Zaczęliśmy od Praia da Arrifana. W związku z faktem, że po pierwsze sezon turystyczny już się skończył, a po drugie zbliżał się huragan Leslie, to niewielu było amatorów plażowania, surfowania czy po prostu podziwiania widoków. Wiało niemiłosiernie, ale dla nas, mieszkańców Trójmiasta, to nic nadzwyczajnego. Miejsce jest przepiękne. Trochę na uboczu, a dzięki temu jeszcze nie zadeptane, ciche, spokojne. Uroku na w sobie co niemiara i polecam je z całego serca. Wielka szkoda, że cały czas mocno przypominał o sobie wiatr, który z minuty na minute był coraz silniejszy. Nie ukrywam, że wywiał nas z tego urokliwego miejsca dość szybko. Nawet nie zjechaliśmy na plażę. Tylko mewy były niewzruszone i naburmuszone siedziały na skale, patrząc na zmarzluchów z lekką pogardą.


Kolejnym punktem, który był naszym przystankiem w drodze do Lizbony, było Vila Nova de Milfontes - miasteczko, a zarazem kurort. Taka Ustka Portugalii. Bardzo, bardzo stara Ustka. Jego początki sięgają XV wieku. Obok głównej atrakcji, czyli plaży, zachwyciły nas uliczki otoczone bielonymi domami. Całe centrum zostało odrestaurowane w ostatnich latach, więc zachwytom nie było końca. Głównym zabytkiem jest fort - Forte de Sao Clemente. Będąc w Vila Nova nie sposób to miejsce przeoczyć. Nie sposób także ominąć kościoła Matki Boskiej Łaskawej (Igreja de Nossa Senhora da Graça), który niestety podczas naszego pobytu był zamknięty na cztery spusty. Dodam, że oprócz kościoła sporo barów, restauracji czy sklepów było zamkniętych. Nie wiem czy to kwestia sezonu, czy pogody. Aczkolwiek były też miejsca ochoczo witające turystów. Odczuwalny był jednak fakt, że sezon turystyczny już się skończył. Szczerze podpowiedziawszy wcale mi to nie przeszkadzało. Przeszkadzał za to wiatr, który zaczynał być dla mnie dość męczący. Co innego Wojtek - on uwielbia taką pogodę. Wystarczyło jednak ukryć się w wąskich uliczkach, aby przestał być dokuczliwy. Tak czy siak miejsce nas zauroczyło. Kupiliśmy je w całości, obiecując sobie, że kiedyś wrócimy tu na dłużej. Niewątpliwie było ono jednym z największych odkryć wycieczki do Portugalii. Spędzimy w nim z 4 godziny, a pewnie pobyt byłby dłuższy gdybyśmy nie spieszyli się do Porto Covo.


Wspomniane Porto Covo miało być hitem hitów. Najpiękniejsza, najcudowniejsza, najurokliwsza. No i Porto Covo jest piękne, cudowne, urokliwe, aczkolwiek nam bardziej do gustu przypadła Vila Nova de Milfontes. Pewnie za sprawą tego, że w Porto Covo nie wiało. W Porto Covo już po prostu pi***iło, co tym razem dla żadnego z nas nie było już fajne, więc ulice świeciły pustakami. Wiadomo, jak byliśmy na miejscu to wykorzystaliśmy okazję i pokręciliśmy się po okolicy, ale pogoda sprawiała, że spacer stawał się coraz mniej przyjemy.


Ta mała rybacka (niegdyś) miejscowość, z bielonymi domami, brukowanymi uliczkami i placami, w bardziej przyjaznych warunkach atmosferycznych, z pewnością zachwyciła by jeszcze bardziej. A tak głucho i pusto. Choć podobno latem w Porto Covo jest tłum ludzi. I to z roku na rok turystów jest coraz więcej. My nie mieliśmy okazji tego doświadczyć. Nie doświadczyliśmy także wizyty na plażach. Próbowaliśmy się natomiast utrzymać na nogach na klifach nad owymi plażami. Ach ten wiatr! Można powiedzieć, że pokrzyżował nam plany. Generalnie myśleliśmy o noclegu w Porto Covo czy Vila Nova, ale w związku z informacjami o Leslie obraliśmy kurs na Lizbonę. Z ręka na sercu stwierdzam, że z wielką chęcią wrócimy do tej części Portugalii. Urok miejsc został z nami chyba już na zawsze i z wielkim sentymentem wspominamy te miejsca.


PRAKTYCZNIE:


Największe atrakcje oceanicznego Alentejo (i Algarve):
  • Vila Nova de Milfontes - Prawdopodobnie najbardziej urokliwe miasteczko na atlantyckim wybrzeżu Alentejo. Konkurować może jedynie z Nazare, choć charakterem różnią się diametralnie. Polecamy spacer nie tylko po centrum, ale również do latarni morskiej i okolicznych plaż. Może to zasługa wiatru unoszącego drobiny wody, ale tego dnia było tam przepięknie. 
  • Porto Covo - Mniejszy braciszek Vila Nova, choć o trochę od niej inny. O niższej zabudowie, prostopadłych uliczkach, bardziej urokliwym ryneczku - Praça Marquês de Pombal. Zniszczone podczas trzęsienia ziemi w 1755 r., tego samego co zniszczyło Lizbonę, również odbudowane. Po obu stronach miasteczka znajduje się sporo plaż idealnych do rodzinnego wypoczynku. Najbardziej popularną jest Praia Grande. Podobno warto odbyć krótki rejs na niezamieszkałą i ufortyfikowaną wysepkę Pessegueiro. Nam z wiadomych przyczyn nie było to dane. 
  • Praia de Odeceixe Mar - Rodzinna plaża u ujścia Rio de Seixe. 
  • Praia da Arrifana - Według Nas najpiękniej położona plaża w tej części Portugalia. Beżowy piasek otoczony czarnymi klifami, które udało się zabudować bialonymi domkami. A kawałek dalej , na skalistym cyplu, pozostałość fortyfikacji. Niesamowite miejsce.
  • Praia da Bordeira - Formalnie położona w regionie Algarve, ale charakterem bliżej jej do  plaż Alentejo. Największa piaszczysta plaża w okolicy, mekka surferów.  
Gdzie zjeść i gdzie nie jeść w Vila Nova de Milfontes:
  • Restaurante Tasca do Celso - Polecana przez wszystkich blogerów restauracja. My niestety nie mogliśmy spróbować jej specjałów gdyż nie było najmniejszych szans na wolny stolik.
  • O Rossio - To jest z kolei miejsce, w którym niestety przyszło nam spożywać obiad. Miejsce wydaje się ok - wyłożone świeże rybki, rodzinna atmosfera. Jedzenie jest jednak znacznie poniżej średniej, co potwierdzają opinie na google.
Jak dojechać z Lizbony do Vila Nova de Milfontes i z powrotem?
  • Jak nie samochodem to tylko autobusem linii Rede Expressos. Autobusy na południe odjeżdżają z reguły z dworca Lisboa Sete Rios. Na dzień dzisiejszy rozkład jazdy wygląda następująco:
Wyjazd z Przyjazd do Godzina wyjazdu Godzina przyjazdu Koszt
Lizbona (Sete Rios) Vila Nova de Milfontes 7:30 10:50 13,90 €
15:00 18:30 13,90 €
16:00 18:30 13,90 €
17:00 20:30 13,90 €
17:45 20:15 13,90 €
Vila Nova de Milfontes Lizbona (Sete Rios) 8:45 12:15 13,90 €
9:35 13:15 13,90 €
10:45 13:15 13,90 €
13:00 15:30 13,90 €
17:05 20:35 13,90 €
Jak dojechać z Lizbony do Porto Covo?
  • Tutaj również można dotrzeć z pomocą linii Rede Expressos z dworca Lisboa Sete Rios. Kursów jest tyle, że nie warto ich w tym miejscu wypisywać. Bilet w jedną stroną kosztuje w chwili obecnej 15,60 €. Rozkład jazdy do sprawdzenia tutaj.
Jak dotrzeć do Praia da Arrifana?
  • Bezpośrednio do Arrifany autobusem się nie dojedzie, ale i na to znajdzie się sposób... Najprościej będzie dojechać autobusem Rede Expressos do pobliskiego miasteczka Aljezur, oddalonego od Arrifany o niespełna 10 km, a dalej wziąć taksówkę lub złapać surferskiego stopa. Poniżej przykładowe rozkłady jazdy (większość autobusów jedzie przez Vila Nova de Milfontes):
Wyjazd zPrzyjazd doGodzina wyjazduGodzina przyjazduKoszt
Lizbona (Sete Rios)Aljezur7:3012:0517,60 €
16:0019:3517,60 €
17:3021:2017,60 €
17:4521:2017,60 €
Jak dojechać z Lagos do Arrifany (Aljezur) / Vila Nova de Milfontes / Porto Covo?
  • Do wszystkich tych miejsc kursują te same autobusy linii Rede Expressos. Koszt biletu do Porto Covo to 13,30 €, do Milfontes 12,80 €, do Aljezur 7,60 €. 
Wyjazd zPrzyjazd doGodzina wyjazduGodzina przyjazduKoszt
LagosPorto Covo9:0010:4513,30 €
11:1513:0013,30 €
15:2017:0513,30 €

Brak komentarzy

NAPISZ COŚ