poniedziałek, 22 lipca 2013

Dzień 5 - Święta Dolina Inków

Ollantaytambo

OLLANTAYTAMBO

Do Ollantaytambo trafiliśmy trochę przypadkiem. Czytaliśmy wcześniej, że to ładne i warte uwagi miejsce, ale nie mieliśmy zbyt wiele czasu, a do Ollanta było zawsze trochę nie po drodze. No ale...Plan przewidywał dostanie się do Salinares :-) Pogoda niestety zapowiadała się tak kiepsko, że bez sensu było jechać na Salinares, które pięknie wyglądają tylko w słońcu. Postanowiliśmy więc udać się do Ollantaytambo, a potem ewentualnie zobaczyć Salinares i resztę przewidzianych na ten dzień atrakcji. Busik do Ollanta kosztował 10 soli.

Samo Ollantaytambo okazało się przecudownym miasteczkiem. Jest to jedyne miasteczko w regionie z zachowaną urbanistyką inkaską z XIII wieku - tj. idealnie prostopadłe uliczki wyłożone kamieniem, kamienne mury domów, kanały oprowadzające wodę z pobliskich gór biegnące uliczkami, itp. Wygląda to wszystko pięknie.

Ollantaytambo
Ruiny w Ollantaytambo

Nad miasteczkiem górują ruiny inkaskiej twierdzy, robiącej wg mnie większe wrażenie niż widziane dzień wcześniej w Pisac. Jak się potem dowiedzieliśmy, pod tą twierdzą rozegrała się decydująca bitwa z Hiszpanami. To w tym miejscu udało się zatrzymać marsz Hiszpanów Doliną Urubamby w kierunku Machu Picchu. Może gdyby nie to małe miasteczko, to dzisiaj byśmy nie mieli możliwości oglądać jednego z cudów świata jakim jest właśnie Machu Picchu.

Ruiny w Ollantaytambo
Ruiny w Ollantaytambo

W miasteczku funkcjonuje również mały targ, na którym można zaopatrzyć się w tradycyjne peruwiańskie pamiątki. Ollantaytambo okazało się miejscem, którego z całą pewnością nie należy omijać.


MORAY / SALINARES

Przy wyjeździe z Ollanta pogoda zaczęła się poprawiać. Kolejnym minibusem pojechaliśmy w kierunku Cuzco (przez Urubambę). Wysiedliśmy na skrzyżowaniu w pobliżu miasteczka Maras, gdzie czekają taksówki gotowe zawieźć chętnych turystów do Moray lub na Salinares. Początkowo taksówkarz chciał za obie te atrakcje 80 soli. Strasznie dożo. Po żmudnych negocjacjach udaliśmy się najpierw do Moray, a potem do Salinares za 45 soli :-) Trochę zrzedła nam mina jak do taksówki wpakowało się jeszcze 5 chłopa (3 do bagażnika i 2 na przedni fotel pasażera) - a w przewodnikach piszą: tylko taksówkarz i turysta, w innym układzie nie wsiadać bo może być niebezpiecznie. Hmmm, myśmy już siedzieli kiedy oni wsiedli... więc zaryzykowaliśmy. Towarzystwo okazało się bardzo przyjazne - całe szczęście :-).

Płaskowyż k. Maras/Moray
Ruiny Moray
Ruiny Moray

Tak jak pisałam najpierw zwiedzaliśmy Moray czyli kompleks archeologiczny, w którego skład wchodzą trzy naturalne okrągłe zagłębienia w ziemi. Ich zbocza są całkowicie pokryte koncentrycznymi tarasami rolniczymi w kształcie pierścieni wybudowanymi w czasach panowania Imperium Inków. Dwa większe zagłębienia są połączone, zaś najmniejsze jest od nich odizolowane. Różnica wysokości pomiędzy najwyższym i najniższym tarasem wynosi 30 metrów. Ze względu na duże różnice w oświetleniu słonecznym różnica średnich temperatur rocznych pomiędzy nimi sięga 15°C. Woda dostarczana jest na poszczególne poziomy tarasów za pomocą skomplikowanego systemu nawadniającego. Przeznaczenie tarasów w Moray nie zostało do dziś jednoznacznie określone przez archeologów. Większość teorii zakłada, że Inkowie wybudowali je jako laboratorium rolnicze, w których badali wpływ klimatu na wzrost roślin uprawnych. Potem sympatyczny taksówkarz zawiózł nas na górny poziom Salinares czyli kompleks ponad 5000 czworokątnych basenów z solanką. Pierwsze saliny w tym miejscu zostały wybudowane w początkowym okresie rozwoju Imperium Inków. Produkcja soli jest kontynuowana do dziś - najwięcej w porze deszczowej gdyż działa to w ten sposób, że przez baseny przepływa słony strumień, z którego sól odkłada się we wspomnianych basenach. Były to kolejne miejsca z kategorii tzw. "must see" - w drugim miejscu trzeba pamiętać o okularach słonecznych!

Salinares de Maras
Salinares de Maras
Salinares de Maras

CHINCHERO

Z Salinares zeszliśmy piechotą malowniczą ścieżką do miasteczka Urubamba rozkoszując się po drodze cudownymi widokami - do szosy idzie się ok. 45 minut. W Urubambie złapaliśmy colectivo w kierunku Cuzco przez Chinchero. Uuu, to była długa droga... w bardzo przeładowanym colectivo. Koniec końców dotarliśmy do miejscowości Chinchero. Znajduje się tu piękny stary kościółek zbudowany przez Hiszpanów na fundamencie ruin inkaskich z niesamowitym drewnianym i malowanym sklepieniem. Warto tu zajrzeć. Inną atrakcją jest targ, oczywiście z regionalnymi pamiątkami. Największą formę przyjmuje w niedzielę, jednak w pozostałe dni też jest w czym wybierać, jest mniej turystów i można się rozkoszować tym malowniczym miejscem. No i udaliśmy się na polowanie na colectivo, zajadając się przy okazji smażonymi ziemniaczkami zakupionymi w jakiejś ulicznej garkuchni. A colectivo ani widu, ani słychu. Całe szczęście francuskiej parze udało się stargować taksówkę do Cuzco na 20 soli, czyli na osobę wyszło 5 soli. Nie pozostało nic innego jak razem z nimi zabrać się do Cuzco.

Chinchero
Chinchero

W Cuzco o godz. 18:30 udaliśmy się do Centrum Kultury, aby zrelaksować się przy pokazie tańców regionalnych, a potem do Pacha Mamy na pizzę.

Więcej zdjęć z całego Peru pod tym linkiem.

PRAKTYCZNIE:

Nocleg w Cuzco:
  • Mama Simona Hostel - 85 zł/pokój 2-osobowy
    Transport:
    • Minibus z Cuzco do Ollantaytambo - 10 soli
    • Taxi ze skrzyżowania Maras/Moray do ruin i salinares - 45 soli
    • Colectivo z Urubamby do Chinchero - 3 sole
    • Taxi z Chinchero do Cuzco - 20 soli
    Wyżywienie:
    • Restauracja Pacha Mama (Calle Plateros) - 15-20 soli
    Atrakcje:
    • Boleto Turistico - 70/130 soli
    • Ollantaytambo - Boleto Turistico
    • Ruiny w Moray - Boleto Turistico
    • Salinares - 10 soli
    • Chinchero - Boleto Turistico

    Brak komentarzy

    NAPISZ COŚ